Wciąż nie grzebnęłam, wciąż nie wiem, ile napadało… Z jednej strony masa roboty z usuwaniem skutków nawałnicy mnie odciąga od tego, z drugiej - obawa, że odkryję, że ten deszcz niewiele dał…

Jak wspomniałam wcześniej - strat żadnych nie stwierdziłam. Ale. Ale kora spłynęła z rabat w wielu miejscach tak, że jest nie do odzyskania. Muszę dokupić i dosypać mnóstwo kory…
Jest też jedna rzecz, która z jednej strony jest ok, a z drugiej nie ok

: wszelkie nasionka (głównie brzóz) i strzępy liści oraz zalegające na rabatach niedobitki niezebranych żołędzi pięknie zostały wymyte z rabat żwirowych. Jednak utworzyły malownicze fale na rzeczonym żwirku tudzież na trawniku - wzory jak na piasku na dnie Bałtyku

. Zebrać tego dokładnie się nie da.
Sprzątnęłam część ogrodu, ale nawet teraz jest gorąco zatem padłam i dochodzę do siebie. A popracowałam ze 3 godziny tylko… Jutro wieczorem kolejny etap porządków. Albo i nie, jeśli będzie zbyt gorąco.