Nicol, dziękuję . Liczę na powtórkę takich widoków, ale szanse są raczej nikłe .
Z resztą prac się nie spieszę. Za wcześnie na przycinanie krzewów i traw innych niż seslerie.
Przy lepszej pogodzie będę sobie powoli zbierać dębowe liście z rabat .
Ja nie tylko pamiętam, ale nadal mam Mam Łucznik 451, walizkową. Nie do zdarcia.
"Posagowa", czyli dostała od mamy przed moim ślubem. A ślub był w 1983 roku.
Nigdy nie szyłam zarobkowo, ale maszyna była przydatna do podszycia zasłon czy uszycia firan. Choć ubranka dla swoich dzieci szyłam całkiem ładne. Córka w dzięcięctwie była najlepiej ubraną dziewczynką nie tylko na osiedlu Uszyłam jej m.in. piękny płaszczyk z czerwonego aksamitu (w komplecie z uroczym toczkiem) i zimowy seledynowy płaszczyk - w komplecie z czapką i mufką Nawet zaawansowany kurs kroju i szycia zaliczyłam.
A na kredyt dla młodych małżeństw kupiliśmy lodówkę Mińsk. Też była niezawodna. Chyba ze dwadzieścia lat ją miałam w kuchni, potem oddałam znajomej na działkę.
____________________
Pozdrawiam:) Teresa
W Gąszczu u Tess oraz
Ogród nad Rozlewiskiem
Chętnie dzielę się roślinami z każdym, kto po nie przyjedzie, albo odbierze w jakimś umówionym miejscu. Ale nie wysyłam roślin.
Z niezawodnych (a w każdym razie długowiecznych) sprzętów pamiętam pralkę Polar - służyła chyba ponad 20 lat. Kupiona w przaśnym PRLu dzięki wylosowaniu przez mamę kuponu na MOŻLIWOŚĆ kupienia pralki . Boszsz, co to były za czasy…