Judith! Mam podobne doświadczenia, co do pomidorów i każdego roku obiecuję sobie, że nigdy więcej. Niestety przychodzi wiosna i znów mnie nachodzi ( w tym roku tylko kilka sztuk). Efekty, jak u Ciebie. W przyszłym roku koniec z pomidorami.
Asia, następnego razu nie będzie. Postanowione.
Ja poza pomidorowym próbami nie mam warzyw (stad plan warzywnikowej rewolucji, wreszcie po 5 latach ugoru tamże!), bo jakos mnie ten temat zupełnie nie zajmuje. I adekwatne do nastawienia miałam efekty czyli kompletna porażka w pierwszych dwóch sezonach warzywnych prób. Zarzuciłem temat, poza właśnie pomidorami. Ale wyraźnie ten temat mi nie leży .
O widzisz, muszę przyznać, że mi podobnie ten temat nie leży. Jakoś tak, mimo, że mam malutki warzywniczek i siałam niewielkie ilości tego co wiem, że lubię i powinnam faktycznie wykorzystać to zazwyczaj tego nie zjadaliśmy. Sałata i rukola zdążyły mi zakwitnąć, pomidory dopadła zaraza, w zeszłym roku miałam klęskę urodzaju w cukinii, w tym roku cukinii i fasolki jak na lekarstwo. Jedyne co to zjedliśmy rzodkiewki i borówki . Już nawet mówiłam do eMa, ze chyba zlikwiduję ten warzywnik...
Kasia, właśnie moja planowana rewolucja to likwidacja warzywnika, pozostawienie wyłącznie krzaczków borówki i agrestu .
Póki co na tapecie jest rozkminka jak poprowadzić granice, by wyszła zgrabna rabata i przecudnej urody borowkowisko .
Pomysł był prosty, ale roboty z tym będzie mnóstwo . Już się cieszę .
Zostawić borówki i agrest tam gdzie są (a są w obecnym warzywniku), wydzielić z nich osobny obszar i ustalić jego kształt, a na pozostałej części zrobić mega rabatę . To sie wiąże prawdopodobnie ze zmiana biegu istniejącej ścieżki, ułożeniem dodatkowej ścieżki, przesunięciem płotku okalającego teraz warzywnik (pies), kupieniem i wkopaniem palisad (albo wylaniem betonowych murków), przerzuceniem ziemi z jednej strony na drugą i pewnie wieloma innymi jeszcze kwestiami, które wyjdą w rozkminkowych wnioskach .
Rozkminka planowana jets na zimę, ale wcale mnie nie zdziwi, gdy zaczniemy działać jeszcze w tym sezonie .
Ogromnie mnie cieszy, jak czytam, że tez nie macie zamiłowania do warzywniaków. No jakoś nie czuję pociągu Cos tam u mnie rośnie, rosło, ale bez większego zaangażowania z mojej strony. Ograniczyłam się tylko do posadzenia albo posiania
A już myślałam, że coś jest nie tak. No jak to? Ogród? Bez warzyw? :0 Może kiedyś zapałamy miłością A wtedy się odwdzięczy.
To trudne połączenie, ale pięknie Ci to wyszło i to dowód na to, że w ogrodzie można pogodzić jedno i drugie. Długo byli tak, że albo rabaty proste, ale fale. Z pewnością Twoje połączenie jest dla wielu inspiracją