Dawno wpisów ogrodowych nie było.
A tak mi się zebrało na zwierzenia w pierwszym dniu, w którym wyszłam do ogrodu. Nie było mnie w nim od kilku tygodni a to z powodu pogody, a to z powodu braku możliwości ujrzenia go w świetle dziennym. Nawet napotkana sąsiadka śmiała się, że zapomniała jak wyglądam

.
Śniegu już nie ma. Jest pierwszy od dawna dzień ze słońcem, ale takim nieśmiałym, przez chmury zerkającym.
W ogrodzie masakra. To pierwszy sezon, w którym nie zrobiłam żadnych jesiennych porządków. Gwałtownie zrobiło się bardzo zimno, potem deszczowo, a potem spadł śnieg.
Liści zalega na rabatach i na trawnikach masa (grabione były wcześniej owszem, ale ostatnie grabienie przed opadnięciem wszystkich). Do tego tony igliwia i żołędzi. Byliny nie wycięte. Kwiatostany hortensji ogrodowych nie wyłamane. Trawy nie powiązane (ale to akurat świadoma decyzja). Jednoroczne z donic nie usunięte. Nie schowany ruszt z ogniska i misa "tombakowa". Kretowiska nie rozgarnięte, doły wykopane przez psinę - nie zakopane.
Czeka mnie masa roboty

.
No i wciąż dęby nie przycięte. Pierwszy termin ekipa odwołała, bo rozchorował się operator wysięgnika. Drugi termin odwołany, bo spadł śnieg. Trzeci termin to najbliższa środa. Trzymam kciuki za całą ekipę i warunki pogodowe

.
Ku pamięci dęby w stanie jeszcze nie przyciętym:
EDIT: i jeszce jedna obserwacja - na hakuro sa wciąż zielone liście, na hortensjach ogrodowych także są liście acz powiewają jedynie zmrożone szmatki

.