Alicjo, cytryny w tym roku są wyjątkowo dorodne, temperatury też były sprzyjające. Jest aż 13 cytryn "bio", nie zmarnuje się nawet skórka. Część skórek zamrażam, a z części robię ekstrakt w alkoholu. Róże ... niestety utknęły gdzieś w DPD

w poniedziałek będę dzwoniła, nie dotarły
Irenko, wciąż pamiętam Twoje słowa, że jeszcze nas ten Sango Kaku zaskoczy

tak właśnie się stało. Koralowa kora na tle szarzejącego ogrodu daje miły dla oka akcent.
Do cytryny jest historyjka. Był to rok jakiś 2015, nocowałam w uroczym, rodzinnym hotelu w Padwie, kiedyś mieściła się tam fabryka mydła i dom właścicieli. Dom otoczony był pięknym, starym ogrodem. Pomyślałam, że chciałabym przywieźć do domu jakąś pamiątkę roślinną z tego miejsca. Padło na cytrynę. Zapytałam właściciela hotelu, gdzie mogłabym kupić drzewko cytrynowe. Obdzwonił na to wszystkie centra ogrodnicze i zakomunikował, że NIESTETY, mają tylko małe, takie 2-2,5 metra



musiałam mu wytłumaczyć, że drzewko musi się zmieścić do auta, więc wpadł na pomysł, że tego dnia w centrum miasta odbywa się lokalny targ. O, dla mnie to nie lada gratka

tam znalazłam sprzedawcę roślin, miał małe drzewka, jedno tego dnia opuściło swoją ciepłą ojczyznę. Po drodze do domu była jeszcze kąpiel w morzu i cytrynę na ten czas wystawiłam przed auto, wiadomo jakie temperatury w nim panują, o dziwo, nikt jej nie zabrał

Zakładałam, że będzie to miła roślina jednego sezonu - bo pewnie dłużej nie pociągnie. A tu 6 lat minęło... Pielęgnacyjne nie robię wiele. Przesadziłam do specjalnego podłoża dla cytrusów, nawożę ją kilka razy w roku nawozem do cytrusów, ale w tym roku tylko dwa, bo nie pamiętałam o tym. Na wiosnę, w marcu wystawiam z wiatrołapu na zewnątrz, mrozy do -2/-3 są ok. Ostro też wtedy tnę gałęzie, by za bardzo mi się nie rozrosły, wiatrołap mały. W listopadzie stoi do mrozów na zewnątrz, potem znów wjeżdża do wiatrołapu. Więcej nic nie robię. Może dlatego, że nie skaczę wokół niej, radzi sobie tak dobrze?
Juziu, uśmiałam się

tu wiało, ale dało się wytrzymać, natomiast ... róże nie dotarły, wysłane w czwartek, weekend w paczce - nie wiem, czy gdzie są i czy dotrą w poniedziałek, źle tę rozłąkę znoszę

skoro nie róże, to pielenie, pomyślałam i bardzo zawzięcie wczoraj zasuwałam, skoro już był ten wolny dzień.
Haniu, żałuję, że nie mam miejsca na zwykłego ambrowca. Dlatego wybrałam szczepione Gumball - jestem ciekawa, jak duże urosną te kulki. Bardzo miły akcent kolorystyczny o tej porze roku

Ciekawe, że oba rosną w takich samych warunkach, a jeden jeszcze cały zielony.
Cytrynę chowam przed spodziewanymi mrozami do wiatrołapu i wystawiam/wywożę, jak tylko kończą się duże mrozy, zazwyczaj w połowie marca. Małe przymrozki wiosenne wytrzymuje bez problemu.
Agi2006, Erectę poznałam kiedyś dzięki Jagodaa, jej szpaler przy murku bryluje na Pintereście

Teraz widziałam u Hani i dziś właśnie zajrzałam do Ciebie, piękne one i cały ogród, ale widzę, że co? murek się kroi?



Będzie Pani zadowolona
Basiu, witaj

wiem, że życie bardzo pochłania, ale miło, że zajrzałaś. Trzcinnik krótkowłosy posadzę w dość słonecznym miejscu, zobaczymy. Twoja propozycja seslerii jest bardzo miła, jeszcze jej trochę potrzebuję, więc nadwyżki na wiosnę chętnie od Ciebie odbiorę
Judith, niestety reflektuję, ale sesleria podobno szybko rozrasta się, więc podzielę się
Agatorku, o cytrynie napisałam właśnie. Na róże czekam...... Za to zielsko przed zimą usuwam, szczawik to zmora i jestem bliska rozpaczy

Posadziłam też ostatnie czosnki. Dni w ogrodzie mijają teraz szybko. Dziś też udało się wyskoczyć na 3 godziny.