DarioB, dziękuję, sama zastanawiam się, jak ograć ten brak czasu, wciąż nie mam pomysłu

gdy tylko przestaję robić listy, moje dni konają w bezcelowości

gdy zaczynam robić plany, ruszam jak taran, ale czuję się niczym robot. Tak czy siak, czas jest zasobem kurczącym się i zdaje się, że nic na to nie wymyślimy.
Zuzo
Antracyt, pytałaś o odporność róż na deszcze. Trudno mi jeszcze porównać, gdyż mam róże w trzech różnych sytuacjach.
1) Austinki sadzone z gołym korzeniem w listopadzie mają dopiero po kilka kwiatów na krzaczkach, więc mało traciły podczas deszczu, z nich bardzo dobrze radziła sobie Alexandra (mając tak duże kwiatostany nie potraciła ich) i Desdemony - ku mojemu zdziwieniu wydają się trwalsze od Olivii i Gertrudy, ale Lady Emma też bardzo dobrze. Szybko bardzo posypały się płatki Munstead Wood.
2) Austinki sadzone z donic - Olivia i Gertrude - oblepione na wiosnę kwieciem, te drugie i tak dość szybo tracą płatki, deszcz niewiele tu chyba zmienił, lekko przyspieszył. Fakt, że pod nimi było najwięcej kolorowych kobierców na ziemi, ale też miały najwięcej pąków.
3) sadzone w maju Niemki, te mają sztywność krzaka i trwałość kwiatu zdecydowanie lepszą od Austinek, Ascot nie zdążyły się przed ulewami rozwinąć, Leonardo niewzruszony, tak samo Artemis.
Jestem ciekawa Twoich faworytów na deszcze i ulewy.