Z kronikarskiego obowiązku, i dla pamięci własnej, odnotowuję, że wczoraj działałam ogrodowo 4 godziny, dzisiaj 5. Pogoda sprzyjająca, cud w naszym regionie o tej porze roku
Połowa rabatów-dramatów ogarnięta. W tym sensie, że wygrabione suchelce i tony liści pomieszanych z igłami. Na kompost się to nie nadaje (za dużo igieł), kilkanaście taczek poszło do sąsiedzkiego kompostowego doła (jeszcze go szczęśliwie mamy

). Czas na takie porządki już był najwyższy - cebulowe wszędzie się pchają, ciężko się ruszyć, żeby czegoś nie zadeptać...
Przycięłam dziś też mojego biednego Jordana... Nie wiem co myśleć. Gałązki w przekroju wyglądały "normalnie"...
Jutro ciąg dalszy porządków, o ile dam radę wstać z łóżka, bo już dziś nie było łatwo
Jak skończę czyszczenie "śmieciowe" zacznę turę II - konkretne porządki, wycinanie tego co zostało po bylinach a czego nie dało się grabkami wyciągnąć etc. Hortensje i derenie już mam przycięte. Trawy i turzyce w większości też
Jeżeli Hanię Gruszkę wczoraj lub dziś piekły uszy to się przyznaję, że o Tobie myślałam bardzo intensywnie

Z wdzięcznością za dobre pomysły

Rozchodniki wycięłam już w zimie, podobnie werbeny i jeszcze coś, ale nie pamiętam co, a i tak żałuję, że tak mało

Pamiętam, że bodziszków mi było żal do końca, a potem i tak przyszedł mróz, szlag wszystko trafił, a teraz trzeba się szarpać z pogniłymi resztkami. Za rok będę mądrzejsza jesienią
Słonecznej, bezwietrznej i bezdeszczowej niedzieli Wam życzę