W podsumowaniu pomidorowym jakie opisywałam tu na jesieni wspomniałam, że bardzo męczące i czasochłonne było podlewanie konewką pomidorów. Na kolejny sezon chcemy uprościć to zadanie. Mimo olbrzymiego podziemnego zbiornika na deszczówkę (prawie 10m3) kupiliśmy w zeszłym roku mauzer (1m3) by słońce ogrzewało wodę do podlewania. A wiemy jak pomidory i ogórki lubią cieplejszą, odstaną wodę.
Wstępnie rozważaliśmy użycie pompki na baterie polecanej wcześniej przez Anię, bo w tamtym miejscu nie ma obecnie prądu by użyć pompkę na 230V by podlewać z węża prosto pod krzak. Nie trzeba dźwigać konewek i wykonywać z nimi wielu pielgrzymek. Niestety dalej wiązałoby się to ze sporą ilością czasu. Po dalszych rozważaniach wybraliśmy wydaje się prostsze rozwiazanie -
nawadnianie kropelkowe grawitacyjne.
Nie jesteśmy hydraulikami, fizyka w szkole nie cieszyła się naszym mocnym zainteresowaniem (miałam jej nawet 1 czy 2 semestry na studiach). Szkoda, że wtedy nauczyciele nie wspomnieli, że przyda się to przy projektowaniu nawadniania we własnym ogrodzie. Musiałam więc zgłębić wiedzę poprzez szukanie na YT, w wyszukiwarce Google. Oto prowizoryczny schemat:
Mauzer musi zostać podniesiony min. 50 cm nad ziemię. Średnio osoby podnoszą na 1 metr, niektórzy o więcej. Im wyżej tym lepsze ciśnienie będzie (praca na zasadzie wieży ciśnień). Warto go osłonić/pomalować na ciemny kolor by zapobiec rozwojowi glonów i by szybciej słońce go ogrzewało. Następnie trzeba znaleźć przejściówkę od otworu w mauzerze by móc go połączyć z kranem z zaworem jak np. tutaj:

Potem warto zastosować filtr. Wyczytałam, że takie zaawansowane filtry potrafią mocno zmniejszyć uzyskane ciśnienie (sprawdzą się dla tych używających pompki) i lepszym wyjściem będzie użyć tańszego filtra - uszczelki z filtrem jaką stosuje się miedzy innymi przy doprowadzeniu wody do pralki. Kosztuje grosze, minusem jest częste czyszczenie go.
Potem dam
rozgałęźnik z zaworem by mieć możliwość nabrania wody do konewki lub podłączenia węża. Następnie woda trafi na
programator. Najprostsze i tanie są takie na baterie AA na czasomierz od 1 do 120 minut. Minusem takiego rozwiązania jest to, że zadziała dopiero jak tam pójdziemy i go włączymy. Nie uśmiecha mi się wstawać razem z kogutem sąsiadki lub odkręcać późno wieczorem. Nie wiele droższy jest programator z dwoma pokrętłami. Podobnie jak w tamtym jedno jest od czasu podlewania, a drugie od częstotliwości (co ile godzin, dni lub raz w tyg). Najtańsza wersja kosztuje 57 zł (słabe opinie miała), taka trochę lepsza 97 zł.
Po programatorze planuje dać
rozdzielacz z dwoma zaworami na dwie linie. Jedna częściej używana trafi do tunelu, a druga rzadziej używana trafi do jednej lub dwóch podwyższonych grządek pod chmurką. Dzięki zaworom będzie można przełączyć na którą linię programator puści wodę. Programatory z podziałem na sekcje to już o wiele wyższy budżet. W tunelu znajdują się dwie grządki - prawa i lewa. Każdy rząd pomidorów dostanie jedną linię, czyli w sumie 4 będą. Można je zakończyć na ślepo końcówką lub połączyć ze sobą. To drugie jest bardziej polecane w podlewaniu grawitacyjnym by zachować lepsze ciśnienie. W tunelu można dać trzy rzeczy:
linię kroplujacą, taśmę kroplujacą lub linię zasilającą z kroplownikami (np.fi 16 lub 20). Nie zdecydowałam się na linię kroplującą z dwóch powodów. Po pierwsze rozstaw dziurek nie pasuje pod moje planowane nasadzenia (chce posadzić pomidory co 50 cm), po drugie taka linia, a dokładniej te miejsca wypływu wody szybko się potrafią zatkać (osady, kamień) i taką linię trzeba wymienić lub próbować wyczyścić. Taśma kroplująca to tanie rozwiazanie lecz też nie pasował mi rozstaw dziurek.
Wybrałam opcję trzecią, bo mogę sobie dać
kroplownik dokładnie w miejsce gzie potrzebuje, linie mogę zostawić, a wymienić tylko uszkodzony kroplownik lub rozkręcić go i wyczyścić. Koszt takich kroplowników to ok. 16 zł za 25 sztuk. Są ich rożne rodzaje. Modele z kompensacją różnią się wydajnością (ile litrów wypłynie przez niego przez godzinę) przy takim samym zadanym ciśnieniu. Z uwagi, że ciśnienie nie będzie jakieś wielkie bez pompy wybiorę raczej kroplowniki z większa wydajnością. Na podwyższonej grządce zdecyduje się prawdopodobnie na linię kroplujacą bez kompensacji (na małym odcinku straty ciśnienia są nieznaczne na tyle, że szkoda wydawać więcej na linię z kompensacją), bo tam warzywa będą gęściej i rozstaw otworów co 33 cm by mi pasował.
Pozostało mi sprawdzić przekroje danych elementów czy będą do siebie pasować i czy nie trzeba dodać jakiś przejściówek zmieniających średnice rury (programator ma chyba tak, że wchodząca do niego rura na większą średnicę niż wychodząca, więc powinien zadziałać jako przejściówka).