Mam miechunkę, posadziłam 20 kilka lat temu, do tej pory nie mogę się jej pozbyć Muszę wyrywać, bo by zagłuszyła rabatę, a tak tylko kilka pędów doczeka jesieni

Polon napisał(a)

Na wiśni, śliwce i czereśni mam mszyce w ilości przemysłowej. Co roku są, ale w tym, to już naprawdę inwazja.
Może jednak natura sobie poradzi

mam też inwazję na czereśni i śliwce, ale mam tak co roku, oprysk wczesną wiosną nic nie daje, potem już nie pryskam, co robisz z tym?

mirkaka napisał(a)

mam też inwazję na czereśni i śliwce, ale mam tak co roku, oprysk wczesną wiosną nic nie daje, potem już nie pryskam, co robisz z tym?

Teraz nic, jak drzewka były małe, to chyba raz płynem do naczyń pryskałam, ale pomagało na chwilę.
Pryskane, to mam w sklepie. Raczej próbuje sypać proszkiem na mrówki koło drzew, nie wiem, czy to nie gorsze niż pryskanie.
Mszyce są głównie na młodych listkach, a drzewa i tak rosną, więc im to nie szkodzi. Te co włażą na szpinak czy maliny, po prostu wyrzucam. Jak zaatakuje owoce, spróbuję opryskać pokrzywą.

Kupcie sobie klej entomologiczny na te mszyce

A co myślicie o oprysku olejkiem neem?
Nie stosowalam na drzewa i krzewy ale potraktowalam nim wszystkie rosliny w domu kiedy wczesna wiosną okazalo się, ze wszedzie mam kolonie ziemiorek. Pomoglo.

Intuicyjnie wydaje mi się, że na drzewa klej najlepszy, bo jakikolwiek oprysk zawsze będzie tylko miejscowy, a przy większych drzewach - niewykonalny.

Neem czy pokrzywa - neem chyba skuteczniejszy, ale go nie mam , a pokrzywę mam.

Ten olejek na all kupię, Ale chcę taki mniejszy na razie (100ml), więc muszę jeszcze coś do smarta dołożyć, a na razie nie mam pomysłu.

Oprysk lub klej zastosuję, jeśli mszyce zaczną mi niszczyć plony. Na razie siedzą na liściach i poza tym, że to ohydnie wygląda, nie ma strat.

U mnie tez mszyca w ogromnej ilości na owocowych. Wygląda to potwornie: jest czarno, liście pozwijane. Do tego czereśnie ptaki zeżarły, pewnie z wiśniami będzie tak samo.

Kupiłam klej, posmarowaliśmy drzewa, ale mszycy od tego raczej nie ubędzie. Popryskaliśmy na mszyce naturalnymi środkami to co bez drabiny się udało. Do Mospilanu pewnie już nigdy nie wrócimy.

ajka napisał(a)

Do Mospilanu pewnie już nigdy nie wrócimy.

A można wiedzieć o co chodzi?

ajka napisał(a)

Do Mospilanu pewnie już nigdy nie wrócimy.

A można wiedzieć o co chodzi? Czy tylko o to by chemię ograniczać do zera?

Marcin89 napisał(a)

A można wiedzieć o co chodzi?

Marcin89, kiedyś z początkiem wiosny spryskaliśmy wszystkie drzewa owocowe Mospilanem i nasze drzewa odchorowywały ten zabieg przez kolejne dwa lata. Wydawało nam się, że zastosowaliśmy dobrą dawkę (zawsze sprawdzamy dawkę z eMem w dwójkę), ale popaliło nam wtedy drzewa i teraz mamy uraz do wszystkich silnych środków.