Ja tez tak samo . Idę po coś zobaczę chwasty, zatrzymam się ,popielę . Idę wyrzucic chwasty, wracam na tą samą grządkę ale po drodze sa chwasty na innej grządce więc pielę nową bo jest blizej i tak mam wszędzie zaczęte nigdzie nie skończone.
Ja też tak mam....... od wczoraj podlewam kwatki w domu... i dojść nie mogę, bo ja kidę po konewkę, to pod drodze jest cóś waznego........ jak przypomnę, t ozapominam gdzie położyłąm konewkę.. i znów coś na drodze.. od wczoraj udało mi sieznależć konewkę i napełnić wodą.. ael woda musi się odstać przed podlaniem.. jutro wracam d o punktu wyjścia.. gdzie zostawiłam konewkę?
W miedzy czasie wypieliłam nawet za tujami ..... bo normalnie tam nie zaglądam..bo po co wiem, że chwasty rosną... ale dziś zajrzałam.... ostatnie kapcie w glinie... nie do umycia.... jutro muszę kupić nowe.... znów łażę boso..... a znależć gdzie porzuciłam narzędzia...to jest zawsze dylemat.....
Ja teź tak zwykel mam, to tu skubnę, tam coś w kopię i czuję jakbym się kręciła w kółko ale to taki relax więc się nie poganiaj
dokładnie tak mam jak piszesz, kręcę się wkoło ogona, dosyć mi schodzi zanim złapię rytm;
plan chyba wykonany, ale gdyby nie Z. , w życiu nie dałabym radę!
walczyłam ze skrzynkami, bo wywaliłam aksamitki, takie były wstrętne, wsadziłam nowe kwiaty, ale musiałam całą ziemię wymieniać i korzenie aksamitki wywalać, oj robota głupiego, bo przecież to na góra 2 miesiące cieszy oko!