Elu - Elizo - dziękuję

, zważywszy porę to ja Ci życzę już mogę życzyć tylko miłego niedzielnego popołudnia i wieczoru, ale to też zawsze coś : )
Anitko - moja budleja posadzona była zeszłej wiosny, a że zima 20111/12 była bardzo mroźna i bez śniegu, to pędy jej zmarzły. Wiosną odbiła z korzeni.To co widać na zdjęciach tegorocznych to nowe pędy. Ale gdyby nie zmarzła i tak bym ją przycięła bo to duża odmiana o tu miejsce jest na akurat taką "jednoroczną". Generalnie w Nadrenii budleje nie przemarzają i widuje się duże stare krzewy grubym pniem. Ostatnia zima była wyjątkowa, no i to był młodziutka roślina. Natomiast w Polce generalnie często przemarzają (ale nie wszędzie i nie zawsze) ale odbijają co roku z korzeni.
Robercie - dziękuję

, szerokiej drogi (choć może to nieodpowiednie życzenie, bo przecież lecisz samolotem) i wspaniałych widoków. Tu chyba wszyscy czekamy, co pokażesz jak już TAM dotrzesz.
Nieszko - ja nie jestem pewna czy mamy znowu takie dobre te relacje : ), chociaż się staram. Lubię swoje Potwory, ale nie bez przerwy. Matkowanie to jest taki zawód w którym człowiek doskonale poznaje znaczenie pojęcia "syzyfowe prace". Syn mi powiedział "słyszałem, że to najtrudniejszy zawód świata". No, proszę - słyszał. A nie widział? Ja się w każdym razie na pełnoetatową matkę mentalnie słabo nadaję i podziwiam wszystkie osoby, które się w ten sposób życiowo realizują. To, kurcze, prawdziwe bohaterki. Bo ja, mimo szczytnych założeń, stale rodzinie w jakieś kolejne pasje umykam, w związku z czym marudzą. I okna mam znowu nieumyte

(a już dwa tygodnie dojrzewam do tej czynności psychicznie). Miałąm umyć wczoraj, hmmm.. nie wyszło, ale za to wykonałyśmy z małą M. całkiem udaną kuchnię z kartonu po fotelach i skrzyneczek po mandarynkach. Pocieszam się, że to bardziej kreatywne, a przez szyby jeszcze widać czy już dnieje.