zachody u Ciebie bardzo pięknie uchwycone
ja tez czasem podziwiam je u siebie...
bywają rzeczywiscie niesamowite, wg mnie wyglądają jak oryginalne obrazy...ale to w końcu człowiek naśladuje naturę, nie odwrotnie...
Dziękuję Marzenko. Miło Cie widzieć, chyba po raz pierwszy. Lubię bardzo zachody słońca i dopiero niedawno do mnie dotarło, że one się skończą razem z przeprowadzką do domu.
U Ewy mina dziś minorowa,
ktos za nią chodzi i wszystko chowa,
psuje jej humor, dzieci buntuje
i wtedy Ewa tak źle się czuje.
Namyła okien już bardzo wiele
i wcale nie jest jej dzis weselej.
Dzieci pobrudzą okna palcami
i nie docenią pracy swej mamy.
Choc tak się stara, czyta bajeczki
to humor łapie z dolnej półeczki.
Ewo , przepis na życie dam ci gotowy
musi byc czasem dzien minorowy
by dzień nastepny zajaśniał słonkiem
albo zaśpiewał polnym skowronkiem.
Dzieci do siebie to właśnie mają
że pracy mamy nie doceniają,
kiedyś dorosną w świat pójdą przecie
i każde swoje będzie miec dziecię.
Historia wtedy znów sie powtórzy
gdy Twoj wnuk mamie okno pobrudzi
a Ty wnukowi i tak dasz buziaka
bo kolej życia jest właśnie taka.
Bodziu, pięknie to napisałaś, a ostatnia część przypadła mi do gustu najbardziej, bo przecież też babcią jestem i nawet kiedy wnuki psocą i tak dostają buziaki.