Jak Ewa radziła, przejrzałam neta po haśle "Schneckenzaun", nawet trochę udało mi się poczytać, choć to język, który znam bardzo słabo i za którym nie przepadam. Faktycznie większość "zaunów", czy to metalowych czy plastikowych, jest skonstruowana pod odpowiednim kątem (ostrym), skierowanym do góry, który tą kąt ma ślimakowi utrudnić dojście do miejsca, w którym jest on niepożądany. Znalazłam też jednak, na niemieckich stronach, oblachowania wygięte pod kątem prostym, zakończone ostrą krawędzią, co mogłoby sugerować, że to właśnie ta krawędź ma ślimaka zniechęcić, a nie kąt ostry...
Na chwilę obecną pozytywne jest to, że dzisiaj ustaliłam, że koszt oblachowania moich skrzyń mnie nie zabije i nie zrujnuje finansowo (aczkolwiek znacząco podniesie wartość sałaty, o ile się jej doczekam

). Panowie w firmie zajmującej się oblachowaniem dachów bardzo byli zaciekawieni naszymi pomysłami ale gremialnie stwierdzili, że mocno komplikujemy sprawę. W ich ocenie jako zapora wystarczy kawał blachy ocynkowanej, z ostrą krawędzią. Ocynk pod wpływem warunków atmosferycznych spatynuje, ślimak po nim chodzić nie będzie, a sama ostra krawędź jest dla niego trudna do pokonania. Jeden z panów zapewniał, że ma to przetestowane we własnym warzywniku...
Skutek ustaleń: już mi się więcej niż trochę w głowie miesza od prób ogarnięcia czy to krawędź czy kąt są kluczowe... Ślimaków nie ma, nie ma jak testów zrobić