Tu chyba niekoniecznie chodzi o stopień dotknięcia przez te zawirowania. Bardziej o umiejętność szybkiego przystosowania się do trudnej i nieprzewidywalnej przyszłości, ale także o umiejętność zrezygnowania z własnych przyzwyczajeń, przyjemności i własnego ego.
W ostatnich 2 latach, kiedy rekrutowaliśmy ludzi do pracy, obserwowałam że ludzie mają bardzo wygórowane oczekiwania. I chociaż to przykre, to to co się teraz dzieje na zewnątrz chyba musiało nastąpić w takiej czy innej formie. I nie chodzi mi o to, żeby komuś dopiec lub cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia, bo sama mam z tyłu głowy, że mogę za kilka miesięcy mieć wynagrodzenie niższe o połowę, ale o proces przemyślenia i przewartościowania wielu stron życia.
Nie jestem szczęśliwa, że mam teraz ograniczoną wolność (z Mamą tylko rozmawiam telefonicznie, nie widziałyśmy się od 4 tygodni a mieszkamy 3 km od siebie). Ale muszę wybierać to, co mniej szkodzi mojej rodzinie i najbliższym, często kosztem moich wieloletnich wygodnickich przyzwyczajeń.
P.S. I wcale nie jestem z tego zadowolona, ale włosy muszę farbować w domu, czego nie robiłam od 30 lat

.