Własny ogród trochę ostatnio zaniedbuję, bo wspomagam powstawanie nowego ogrodu w bliskim sąsiedztwie. Trudna to rola, bo szalenie trudno przekonać ogrodowych laików do tego, co dla stałych bywalców Ogrodowiska jest oczywistością. Przez dwa lata usiłowałam się przebić z informacjami o należytym przygotowaniu do nasadzeń glinistego pobudowlanego ugoru. Nie udało się. Drżę teraz, żeby te nasadzone rośliny przeżyły. Tyle dobrego, że posłuchali rady, żeby rozluźnić ten ugór piaskiem przed założeniem trawnika. A to tylko dlatego, że naocznie się przyjrzeli temu, co pojawiło się za ich płotem w miejscu, gdzie wysiano na takiej ziemi trawę.
A w moim ogrodzie spokojnie. Wszystko rośnie w swoim rytmie. Zeszłotygodniowe opady zaspokoiły zapotrzebowanie na wilgoć w glebie.Plewienie jest przyjemnością.
Widziane z tarasu
nieformowany żywopłot- do kwitnienia szykują się krzewuszki i tawuły nippońskie; z krzewuszek polubiłam jedynie odmianę Purpurea Nana i Variegata- obie mają ciekawe liście, które zdobią po okresie kwitnienia
Na tarasie hartują się skrzynki z pomidorami. Jutro je wsadzę do gruntu. Wysieję też ogórki, dynie i cukinie. Taras zaczyna obrastać. Dzięki żywopłotowi nie ma już wrażenia siedzenia na osiedlowym widelcu.
Rośliny na froncie też już tworzą wrażenie intymności.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz