Wczoraj z sentymentem wspominałam Mrokasię i jej walkę z nadmiarem bluszczu w cienistym zakątku.

Doszłam do wniosku, że plan zaproszenia bluszczu do ogrodu po to, aby wspinał się po siatce ogrodzenia, był głupim i nierozsądnym pomysłem. Bluszcz owszem, wspiął się nawet dosyć wysoko, ale na tym nie zakończył swojej misji. Przelazł siatkę i zaczął anektować trawnik na zapłociu oraz przygruntowe nasadzenia na rabacie frontowej. Chyba lepiej go zlikwidować zawczasu, nim zaanektuje całą przestrzeń. Do rekordu Mrokasi (3 wory bio zapełnione ścinkami) sporo mi brakuje. Ścinki z zapłocia zapełniły jeden wór, ale może dobiję do trzech, kiedy zacznę czyścić rabatę frontową. Dzisiaj to się nie udało. Temperatura dobiła zaledwie do 10 kresek na plusie, do południa lało, a po południu wiało. Taka aura zdecydowanie osłabiła mój zapał do robót ogrodowych.
Z powodu ostatnich opadów nie mam jak się wstrzelić w koszenie trawnika. Teraz znowu leje.
____________________
Hania-
To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz