Mniej więcej to samo mi dziewczyny mówią
A ja ciągle kombinuję, co by tu jeszcze poprawić.
I całe szczęście, że mam co, bo inaczej to bym się zanudziła.
Moje ulubione zajęcie, to chodzenie po ogrodzie i wymyślanie "co by tu jeszcze". Potrafię godzinę stać nad jedną rabatą i dumać. To musi strasznie dziwie wyglądać
To jak masz za dużo czasu, bo na to wygląda to przyjedź do mnie. Możesz zmieniać, przesadzać do woli. Ja już się zgubiłam. I ciągle czasu brak na zmiany już zaplanowane
ps
ale fakt, że te tuje to bym wypierniczyła. Mąż ich broni? Pamiętam jak pierwsze słowa jakie od niego usłyszałam to że on już żadnych drzew nie usunie To było pierwsze po "dzień dobry" jak się tylko poznaliśmy
Zapomniałam dodać, że to na słońce ma być i najlepiej żeby kwitnące było
Mam te syberyjskie na południowej rabacie i podobają mi się, bo ładnie się odcinają od kopulastych rozchodników i rozcapierzonej kocimiętki - no ale męczą się biedaki, więc szukam dla nich zastępstwa.
Ale tak sobie myślę, że może wypróbuję pysznogłówki. One raczej pionowe są, a w zestawieniu z fioletowymi przetacznikami obłędnie wyglądają (widziałam na tej rabacie miejskiej, którą w czerwcu pokazywałam)
Ale w tym rzecz, że zamiast robić, to ja stoję i dumam, i rozkminiam, i kombinuję.
Fazę na kopanie i przesadzanie mam wiosną i jesienią. Latem przestój
Mąż to jeden czynnik, owszem - alergicznie reaguje na wszelkie pomysły, które wymagają od niego jakiegoś wysiłku. A faktycznie jest tak zarobiony, że nie może się zabrać za prace, które nawet on sam uznaje za konieczne.
Drugi czynnik jest bardziej finansowo-organizacyjny. Mamy całą listę pilniejszych i ważniejszych prac do wykonania (w rodzaju: remont tarasu, ze zrobieniem dodatkowego placyku i donicy, zrobienie ogrodzenia, uporządkowanie bajzlownika z tyłu domu, jakieś zadaszenie nad tarasem, murek przy podjeździe).
Z tym wszystkim nam się zejdzie i zanim będę mogła się zabrać za tą rabatę, to całe lata miną.