Straszne...jedynym wytłumaczeniem dla służby medycznej jest to, że jest ich za mało na taką ilość pacjentów...rozmawiałam kiedyś z lekarzem na początku pandemii i mówił, że jest tak zmęczony, że nie wie jak długo to wytrzyma...
To co obecnie dzieje sie w Polsce nie miesci mi sie w glowie. "Lekarz na telefon" to jest jakas kpina. We Francji, Szwajcarii i ogolnie na zachodzie przychodnie sa otwarte.
Brak mi slow...
Polska sluzba medyczna jest pierwszym z powodow dlaczego nie wracam do kraju.
Agata, przerabialam temat w ub. sierpniu z moim tata. moj brat jest ratownikiem wiec zagladal do niego kiedy mógł ale tez praca nie zawsze mu pozwalala. po 3 tygodniach w koncu i ja wlazlam, po prostu czasem trzeba porzadnie krzyknac, skoro prosby nie pomagaly. niestety moj tata jest juz w innym swiecie ale przynajmniej mam poczucie, ze zrobilam wszystko co sie dalo. nie odszedl na covid ale tez jest ofiara systemu, nie leczony,potraktowany doslownie jak ten drugi sort. i niech ci w MZ nie piernicza, ze jest dobrze i cacy, bo jest tragedia. kolezanka z pracy, laska mlodsza ode mnie miala sepse a leczyli ja telefonicznie na bol kregoslupa, ledwo przezyła, dzieki temu ze miala kogos znajomego i zabrali ja do szpitala. do czego to jest podobne?
Bardzo Ci wspolczuje tych klopotow, bo nie dosc ze czlowiek martwi sie o najblizszych, to jeszcze musi sie uzerac z tym poperdzielonym systemem. Ta niemoc jest najgorsza.
To nie jest normalne. Zwłaszcza teraz, kiedy lekarze i pielęgniarki są już zaszczepieni i już nie muszą aż tak się bać.
Po co się szczepili, skoro to nic nie zmieniło? Szkoda gadać .
Bardzo mi przykro, wiem dokładnie ja jest, bo mam w rodzinie lekarkę rezydentkę. Dali jej 6-7 dyżurów 24 godz. w miesiącu plus etat a ma malutkie dziecko i chodzi jak zombi. Ci lekarze i pielęgniarki są tak przemęczeni, że tak właśnie się to kończy. Na początku mają ideały, szlachetne pobudki a potem system ich walcuje i większość (bo nie wszyscy) staje się bezdusznymi robotami.
Trzymam kciuki za zdrowie taty!
Zajrzałam do Twojego wątku szukając optymistycznych znaków wiosny, a jest jak jest...
Agata, rozumiem Cię również, nawet nie wiesz jak bardzo...
I w pełni się podpisuję pod tym co Hania napisała - dokładnie takie same mam ostatnio przemyślenia i obserwacje
Żyjemy w koszmarnych czasach, końca covida i problemów z nim związanych nie widać a ja powoli zaczynam wierzyć, że to Planeta mści się na ludziach za to całe bagno, które jej zrobiliśmy... Dinozaury też kiedyś były w niezłej formie...
Eh, pozostaje tylko stare "carpe diem"...
Agata, trzymaj się!