I to są właśnie prawdziwe ofiary covidu...
W sobotę spotkałam znajomego, któremu zmarł brat w wieku 34 lat, miał zakażenie w nodze, u nas w szpitalu wszystko wyleczyli, było ok, a przed samym wyjściem stwierdzili covid i go zabrali do szpitala covidowego. On z chorą nogą, po amputacji palca nie mógł dojść do jedzenia, czy picia, słabł z każdym dniem, tam podobno po dobę nikt nie zagląda do tych chorych, leżał dobę z osobą zmarłą, dzień przed śmiercią jakiś chłopak naładował mu telefon i zdążył tylko zadzwonić do ojca, że on chyba nie przeżyje tej nocy... Po prostu łzy się cisną do oczu...
Dobrze, że udało Ci się uruchomić niebo i ziemię i podać tacie leki. Nie jestem antycovidovcem, w swoim otoczeniu mam sporo osób już "po", ale to co się wyprawia w związku z pandemią, to już zakrawa o kpinę, ludzie umierają na inne choroby, bo nie są leczeni, dlaczego, skoro większość medyków jest zaszczepiona, to nie zostały otwarte przychodnie? Ja na szczęście mam lekarza, który nas przyjmuje jak coś się dzieje, ale ilu nie?
Ściskam mocno i trzymam kciuki za Ciebie i Tatę, będzie dobrze, musi być, trzymaj się.
____________________
Ania -
Malutki pod lasem