Psiaki cudne. A jakie radosne. Pobyt u Was im służy.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Hejka Ciemiernikami to będziesz się w tym sezonie chwalić. Nieźle się zapowiadają. Żeby tylko futrzaki ich nie ruszyły. Temu pierwszemu dzikie iskierki w oczach świecą. Wiosną energiczniej się wezmą psiury za pomoc w pracach ogrodowych. U mnie wielkie doły pokopane.
A jak po dzisiejszej wichurze?
U mnie nowy cercis plackiem leżał, tak jak twój klon w zeszłym roku. Mam nadzieję że przetrwa. Złamany nie jest ale korzenie z pewnością ponadrywane.
Megi, te ciemierniki sadziłam dwa lata temu. W zeszłym roku posadziłam też kilka sztuk na innej rabacie, ale sadzoneczki były niewielkie i chyba są późniejsze bo widzę, że mają po 1-2 pączki. Ale przyjęły się i rosną .
Radosne łobuzy .
Ten bordowy to faktycznie jakiś gigant się zapowiada .
Podrap Aaarona z uszkiem .
Psiaki na szczęście nie interesują się ciemiernikami . Wystarczają im puste doniczki - mam ich pełno pogryzionych i rozwleczonych po ogrodzie . Doły też mam oczywiście. I wydeptane ścieżki na trawniku i rabatach...
Wichura na szczęście nie poczyniła większych szkód. Chyba, bo nie miałam wczoraj czasu dokładnie oglądać.
Biedny cercis. Mam nadzieję, że uszkodzenia są minimalne. Był upalikowany?
To dobrze że ciemierniki bezpieczne. Nie wiem co mi utkwiło w pamięci że w zeszłym roku miały psy na nie chrapkę... No cóż, wiek daje znać o sobie w różny sposób.
Z cercisem nie wiem jak będzie, bo szkód na nim nie widać. Palik się złamał a cercis zgiął na poziomie gruntu. Więc jeżeli coś go boli to pod ziemią. Powie mi dopiero za parę miesięcy.
Muszę mocniejsze paliki wbić. Był osłonięty agro, która posłużyła za żagiel. I to dziwne że w lesie nietknięte a dostał ten przy samym tarasie, w murowanej donicy. Myślałam że będzie miał tam zacisznie. A jakiś wir się w tym miejscu tworzy bo już kiedyś krzesła metalowe zwiewało.
Z Twoją pamięcią kochana wszystko jest w porządku, wręcz jestem zdumiona, że pamiętasz - faktycznie w zeszłym roku był taki moment, że bardzo się kręciły przy tych ciemiernikach ale na szczęście trwało to krótko i szybko im przeszło.
Cercisowi może nic nie będzie.
Takie korytarze powietrzne to potrafią być w bardzo dziwnych miejscach. Ten mój leżący dereń (nie klon ) też był jedynym uszkodzonym elementem, reszta ogrodu był nietknięta. A pamiętasz, u Ursy też jest takie jedno miejsce, gdzie jej chyba dwa albo trzy klony po kolei wymroziło.
Ależ mnie pocieszyłaś Bałam się że głowa siwa i sklerotyczna
Pamiętam kłopoty Ursy z klonami. O popatrz, kolejna rzecz którą pamiętam
A za cercisa trzymaj kciuki