oo to ja mam "rozpięciorzenie" jaźni z jednej strony chciałabym pod linijkę, bukszpanowe obwódki, skarpetki, kule betonowe.. z drugiej chciałabym mnóstwo róż wśród bylin... z trzeciej coś minimalistycznego w ograniczonej liczbie gatunków... z czwartej - milion odmian, bo takie piękne!! z piątej... itd itd
A co do kocimiętki, to chyba kiedyś czytałam, że koty też nie garną się do odmiany 'Walker's Low. Ale musiałabym to gdzieś zweryfikować
Ja mysle, ze kazda z nas tak troche ma.
U mnie nowe idee pojawiaja sie wraz z kolejnym wkopaniem szpadla
Na rynku jest tyle gatunkow i podgatunkow roslin, ze trudno sie oprzec.
Jak wchodze do sklepu ogrodniczego to powtarzam sobie: Badz konsekwentna.
Ale tu chyba bardziej chodzi o to, zeby stworzyc swoj indywidualny ogrod, ktory bedzie odzwierciedleniem nas. Nie ma dwoch takich samych osobowosci tak, jak trudno jest stworzyc dwa takie same ogrody. Mozna cos u kogos podpatrzec i sprobowac to przenies do siebie, ale czy wtedy bedzie to tak calkiem nasze?
Podziwiam tych konsekwentnych ogrodników. Ja jak już po coś idę to nawet nie zaglądam tam gdzie nie muszę. Ostatnio to tylko dział bylinkowy zaliczam, ale tam jest najgorzej, coś zawsze kwitnie i same roślinki wpychają się do koszyka
Dzisiaj ostatni dzień antybiotyku i można coś w ogródku podziałać. Brak czasu i choroba przysłużyły się szczawnikowi, bo zdążył nasionka zawiązać i strzelał do mnie ze wzmożoną siłą, gdy próbowałam irgę podwiązać do góry. Córka znowu miała z mamy "beke", gdy zobaczyła podpórki bambusowe.
Zaniepokoiła mnie wiśnia osobliwa 'Umbraculifera', która rośnie kilka lat za ogrodzeniem u sąsiada. Przed moja chorobą jeszcze zielona była, a dzisiaj patrzę - cała brązowa. Mam nadzieje, że moją jedyną, którą mam jakieś 3 metry od tej taki los nie spotka
U sąsiada
I moja - jeszcze zieloniutka.
Witaj Monico. Dziękuje.
Ja naprawdę mieszkam na wichrowym wzgórzu, stąd ten tytuł. Sąsiadka nazwę zgłosiła do gminy i tak zostało. Wszyscy byliśmy zaprzątnięci budowami i nikt nawet nie wiedział, że są przyjmowane zgłoszenia. Ale muszę powiedzieć, że nazwa jest adekwatna do warunków pogodowych. Czasem nawet się zastanawiamy czy nie mieszkamy na "huraganowym wzgórzu"
Też ten widok bardzo mi się podoba, szczególnie, że to jedyna działka na ulicy niezabudowana. Niedawno odkryłam, że mam na niej przed domem wielką plantacje wrotyczu