No powiem Wam, że przesądna nie jestem, ale jak czarny kot przez drogę mi przeleci to pech na pewno będzie

no zawsze tak mam, a dziś wracając od leśniczego 3 czarne małe kotki przefrunęły przez drogę no i pech murowany

zatrzasnęłam sobie drzwi z kluczami wewnątrz domu, a że nie mam klamki tylko antabę od zewnątrz, to do domu ani garażu nie szło się dostać a wszystkie potrzebne rzeczy do sadzenia były w garażu

musiałam czekać aż mąż z pracy wróci i mi otworzy czyli aż słońce zaszło i tyle było z sadzenia. Tylko zdążyłam sadzonki zadołować aby w wodzie nie stały całą noc.
Dorii właśnie nie mam tego PK do podlania tylko jesienny bez azotu ale w granulkach i ukorzeniacz do zdrewniałych. Ale po przeczytaniu artykuł
o sadzeniu z nagim korzeniem myślę że jednak nic nie będę sypać może tylko zrobię ten roztwór z ukorzeniacza. Glebę przygotowywała szybciej i wtedy dawałam kompost obornik i mączkę i chyba to powinno wystarczyć, a wiosną to mączką rogową sypnę.
A fotorelacji nie przegapiłaś bo jeszcze jej nie było, pogoda jakoś nie zachęca do zdjęć. Choć dziś chciałam pocykać trochę, ale jak na złość to (na pewno przez te czarne koty

) telefon mi się rozładował