Chwilę mnie nie było i powstał kącik plotkarski

.
Ja mogę o swoim eMie powiedzieć tyle, że chłopak pomaga mi bardzo, na prawdę stara się jak potrafi, a że często nie potrafi to wychodzi różnie. Pamiętam, jak kiedyś musiałam dłużej w robocie kiblować, więc postanowił, że ugotuje obiad. Taki wiecie na wypasie, najlepsiejszy, żebym z kapci wyskoczyła. No i ugotował, tylko niestety postanowił szukać wsparcia w Interenetach. No i się naczytał, że mięso przed smażeniem można namoczyć w winie i tedy to dopiero jest hoho, więc zabrał się za to moczenie karkówki, tylko że w domu akurat nie było wina i jedyne co znalazł to okrutne słodka nalewka z aronii.
Innym razem postanowił zrobić pranie... Jak to usłyszałam to usiadłam bo już widziałam moje bialutkie T-shirty pofarbowane na różowo ale nie! Chłop ogarnął i wrzucił do pralki same czarne. Tylko, że... w takiej ilości, że się woda nie zmieściła. Normalnie po zewnętrznej przy samym bębnie było lekko wilgotne, a reszta całkiem sucha... Ja nie wiem ale on to chyba nogą dopychał żeby się zamknęło...

.
A tak w ogóle to dopiero po deszczu, jak mi oczy z chińskich zrobiły się europejskie, dojrzałam, jak ja napisałam ten post o tym klękaniu przed trawnikiem, jak mi się literki poprzestawiały. Nie będę edytować, niech świat wie, jaki ze mnie analfabeta...