Dzisiaj wczesnym rankiem poszłam na spacer po ogrodzie - jak zwykle w nocnych ciuszkach, bo kto mnie tam widzi w tych polach

A tu niespodzianka - w ogodzie podglądacze! Nie dość, że bażancia rodzina z małymi (śliczniusie), to jeszcze inny jegomość. Wróciłam do domu po aparat, żeby go uwiecznić. Bażanty uciekły szybciutko, ale szanowny Pan udawał ukrytego za cisowym żywopłotem:
Zauważony zaczął przechadzać się dostojnym krokiem po ogrodzie obserwując mnie bacznie.
Chyba niezbyt mu się to fotografowanie spodobało, bo (wciąż spokojnym i dostojnym krokiem) odszedł na tył ogrodu. Nie chcąc go straszyć odeszłam i ja. U nas dość niebezpieczne ogrodzenie z gałęzi i nie chciałabym, żeby zrobił sobie krzywdę uciekając w popłochu.