Musiałam pojechać, pozałatwiać sprawy, popracować (za coś te roślinki trzeba kupować
a tu proszę, tyle osób mnie odwiedziło, jak mi miło
Ciesze się, że moja wrzosowa rabatka się podoba, też ją bardzo lubię i chcę rozbudować. Ona jest przed tym stoliczkiem kawowym pod moim kuchennym oknem, teraz jak, placyk jest docelowo wybrukowany, to mogę zlikwidowac tę lichą trawkę i zrobić juz solidniejszą rabatę. Odkąd została nam jedna psina, to mogliśmy zlikwidować płotek i rozbudowa rabatki ma sens.
Aniu, ta moja brzoza miała być taka 3-4 metry docelowo, ale patrząc na nią, traktuję to w kategorii kiepskiego dowcipu, ona chyba będzie rosła 3-4 metry rocznie
Mam wrażenie, że jedyna pewną karłową brzozą to jest Youngii a inne to jednak rwą do góry. Chociaż nie, mam wsadzone dwie brzózki karłowe, te relikty przeszłości
, one raczej zostaną malutkie. Ta brzoza przed domem jest strzępolistna, to Betula pendula 'Dalecarlica', według źródeł innych niż wysyłkowy sklep rośnie do 20 metrów... a niech sobie rośnie. Mam jeszcze w ogrodzie dwie Youngii, jedna ma liść klasyczny a druga, ta motylowa wariatka, też jest strzępolistna. Jeszcze jedna brzózka, Brzoza brodawkowata 'Golden Cloud' , bardzo łądna, tylko w zbyt słonecznym miejscu ją posadzilismy, na dniach pójdzie na bardziej zacienione miejsce.
Elu, przy brzózce akurat na zdjęciu załapały się nieliczne ocalałe po ostatniej zimie wrzosy, miałam ich tak dużo większość wypadła
Za to wrzośce przezimowały jakby w ogóle zimy nie było.
Ewa, pokazałam mojemu ślubnemu zdjecie Twojego gada i wklejam Ci, co mi na gg napisał:
"to wyglada jak solidny padalec, ma tępo zakończony ogon i jaszczurczą głowę"
i dalej:
"węze mają bardziej spłaszczoną, trójkątna głowę i ogon silnie zwężony na końcu a nie parówkę jak padalec"
Tą parówką doprowadził do zaplucia klawiatury kawą
Dobra, będzie jutro rozpoznawał zwierzątko w ogrodzie.
Ja wcale nie chcę wyganiać stwora, niech sobie żyje i wcina te podłe nornice na potęgę, ale muszę jakos ogarnąć ten bajzel za szklarnią, potem niech sobie dalej siedzi.
Co do rdestu, to nie wpuszczę. To utrapienie, które chciało nas zadusić, to była dokładnie rdestówka Auberta, tak mi się przynajmniej wydaje, koszmarnie ekspansywna. Znalazłam zdjecie z dawnego ogródka, widac ją na całym drugim planie, ta zielona ściana to to pnącze na zamordowanym modrzewiu, kotłujące się na siatce, uparcie wchodzące na naszą kratownicę, ciagle trzeba było ciąć.