Rozumiem, że trzymasz się planu, albo tego, co Ci akurat w duszy gra, wierząc, że w tej chwili to właśnie jest najwłaściwsze A daliom na pewno nic nie będzie. Chyba mało ich pokazywałaś w tym roku? Pamiętam Twoją wielką rabatę daliową, była moją inspiracją
Co do sąsiadów - przypuszczam, że miejsce, w którym mam ogród, piękne krajobrazowo, ale położone w pobliżu dużego miasta, przyciągnęło specyficzny rodzaj ludzi, przy czym, im nowsi, tym mniej skłonni do tradycyjnej obecności, jak to ładnie ujęłaś. Owszem, jest autochton, który ma nawet kury i staw z rybami, potem przybyło parę osób, które marzyły o domu z ogrodem - ze wskazaniem na ogród oraz są ci, którzy chcą mieć ogród bezobsługowy. Z tradycyjnej obecności zachowało się u nich wyłącznie grillowanie Na własne uszy słyszałam, jak mój najbliższy sąsiad, prawie oburzony, wypowiedział do swojej teściowej: Ona nie będzie pieliła! - to o swojej żonie. Do dziś próbuję zrozumieć, co miałoby żonę w tym pieleniu obrazić, ale jeszcze nie pojmuję. Bardzo bym się cieszyła, mając w pobliżu podobnych ogrodomaniaków, mam nawet taką koncepcję osiedli, na których zamieszkają sami forumowicze
Trafić można jednak różnie - wszędzie. Mam koleżankę, która spełniła marzenie o mieszkaniu za miastem. A marzył jej się domek z widokiem na pola, dziką przyrodą podchodzącą pod dom itd. I prawie się udało - sarny karmią się u niej w ogrodzie, zaglądają prze okno tarasowe, jest pięknie i zielono. Ale zimą w powietrzu można zawiesić siekierę, bo sąsiedzi palą wszystkim, co się nawinie.
nie, buczków nie mam, ale sobie przypomniałam, ze cisy mi rosną. Ale że te szanuję a nawet pożądam, to mi ich mało
za świąteczne drzewka podziękuję, początek mojego gigantycznego świerka też był związany z bombkami i gwiazdą na czubku a nie on jeden na działeczce pochodzi z domu moich ojców , Jeden mały wyleciał, nad jodłą się zastanawiam, bo ładna jest tzn była, dopóki mój tatuś jej nie podkrzesał, w celu doświetlenia warzywnika Wygląda teraz jak pół dupy zza krzaka ale i tak mi jej szkoda
Czy ta jodła nie podgryza warzywnika od dołu? Byłby argument za wycięciem.
Mi też zazwyczaj wszystkiego szkoda, ale z drugiej strony drzewa rosną wielkie, za wielkie na nasze działki. A czasem chodzi o to, żeby wielkie drzewo zastąpić mniejszym - ja to widzę, jako dynamiczną uprawę - nie czyścisz terenu do gołej ziemi, tylko sadzisz nowe drzewo w miejsce wyrośniętego, dajesz mu rosnąć do rozsądnego rozmiaru, wymieniasz i tak w kółko. Nie mam oczywiście na myśli drzew w warzywniku, bo to wymaga innych przemyśleń.
Wielkie drzewa mogą już zacząć przeszkadzać sąsiadom, ale też nie wyobrażam sobie nie mieć drzew wcale, więc takie podejście do uprawy jest dla mnie sensowne.
Tak, czytałam właśnie poglądy Ch. Lloyda na sprawę, że oto nie powinniśmy rozczulać się nad roślinami... Zastanawiałam się nad tym i zaczynam dostrzegać sens. Ogród jako ruch roślin, dosadzanie, wysadzanie, nie przywiązywanie się do obecnego stanu i myślenie kategoriami, w jakich myśli Twój Pierworodny Dla mnie wniosek jest jeden: dosadzać więcej drzew A za jakiś czas ich usuwanie i dosadzanie kolejnych. Ogrodnik w pewnych kwestiach nie powinien mieć sentymentów
Dalii nie pokazywałam w ogrodzie (chyba nawet nie dokumentowałam), bo połowę na poletku nie wzeszło, choć sadziłam jędrne bulwy (wiele cennych odmian) a druga połowa kwitła nieporządnie. Rozkręciły się pod koniec września - ale to moja wina, bo sadziłam je ok. 24 czerwca. Ale bulwy ładne wykopuję.
Po latach dopadł mnie kryzys daliowy. I albo w lutym dokupię dalii albo zostanę przy wymarzeńcach tylko. Takie top 30.
Są jednak wyjątki np drzewa - okazy. Gdybym miała taka stuletnią jabłoń jak Ewa Pszczelarnia, nie tknęłabym jej, takie drzewo to szkielet ogrodu i powinno trwać. Kiedyś sadziło się jabłonie przed domami jako swego rodzaju strażników i nikt nie podnosił na nie ręki. U siebie też mam parę takich drzew, których nie chciałabym nigdy wyciąć, więc staramy się zachować ich wielkość, co do innych, liczę się z koniecznością ich usunięcia. To nigdy nie jest pochopna decyzja, z reguły dobra decyzja, której pozytywy przeważają nad żalem po drzewie.
Sadzić - tak, zdecydowanie Drzewa zmieniają krajobraz.
To mamy całkiem podobnie. Ja też mam kryzys daliowy. Chociaż jestem pewna, że dalii w tym wina żadna. Sucha wiosna, potem zimny lipiec- moment, kiedy dalie rosną był bardzo kiepski, część rosła z uszkodzonymi pąkami, które usuwałam, dopiero pod koniec lata zaczęły się rozwijać jak należy.
Ja też chciałabym pozostać przy kilku ulubionych - ale ich jeszcze nie mam - tzn nie udało mi się ich zdobyć, poluję.
Wystarczyłoby mi pewnie 5 odmian, zamiast 15, które mam, pod warunkiem, że byłyby to TE najpiękniejsze.
Kryzys daliowy... Jestem ciekawa, jak będzie u mnie w przyszłym roku,bo pierwszy raz od paru lat miałam dalie w gruncie, a nie w doniczkach. A to wymagało wykopania i przechowywania. Karpy pięknie przytyły. W związku z tym zajmują znacznie więcej miejsca niż poprzednio doniczki. Będę musiała mocno przeorganizować piwnicę. Chyba jakiś regał tam wstawię na przechowywanie właśnie.