Do drzew nie mam sentymentu w zasadzie. Ale od zasady są wyjątki. Jednak pozbyłam się z ogrodu za dużych na jego powierzchnię drzew. Em miał kiedyś fazę na sosny i posadził ich chyba z 10. Na ostatnie 3 potrzebowałam zgody z urzędu. Teraz sądzę mniejsze drzewa, raczej liściaste. Dwie sosny kolumnowe słabo mi rosną i chyba się ich pozbędę. Chodzi za mną strasznie brzoza, ale boje się, że nie znajdę takiej odmiany, która nie będzie rosa za szybko. Jedyna, jaką ma miałam, po 8 latach miała rozmiar 20 letniego drzewa, pień średnicy 30 cm. I niestety rosła za blisko domu. Teraz dumam...
O, widzę, że Dorii już pomogła Ja mam tylko brzozy samosiejki. Jedną, wielką, zostawiamy bez cięcia - jak dotąd, chociaż z czasem pewnie trzeba ja będzie skrócić, już ma dobrze ponad 10 m. Pozostałe M. trzyma w ryzach. Osobiście uważam, że lepiej wyglądają drzewa niecięte, więc faktycznie lepiej za takim się rozejrzeć.
Kolumnowe sosny z natury rosną wolno, może wcale nie jest im źle u Ciebie?
Bardzo mnie pocieszyłyście tymi informacjami. Myślałam,że tylko u mnie było kiepsko. Nie był to chyba dobry rok dla dalii.
Po raz pierwszy sadziłam dalie w tym roku i zamiast pięknych kwiatów doczekałam się poskręcanych liści i zniekształconych pąków. Najgorzej wyglądały te w donicach. W gruncie rozkręciły się pod koniec lata , kilka pięknie zakwitło. Na pewno popełniłam kilka błędów ale chyba nie tylko one spowodowały złą kondycję roślin. Na pewno błędem było sadzenie w donicach po 2 karpy,oczywiście z powodu braku miejsca i odpowiednich donic. Ale karpy poza kilkoma wyjątkami wykopałam dorodne. Kilka odmian na pewno pójdzie w dobre ręce.
Witam Madziu
Poruszony został temat dalii, to i może ja się wypowiem na ten temat. Kupiłam 3 szt od Pani z rynku i powiedziała proszę posadzić do gruntu i będzie Pani zadowolona, bo to są kwiaty które wystarczy posadzić i nic wiecej nie robić. Posadziłam i czekałam, dalie pięknie się rozkrzewiły i kwitły do pierwszych przymrozków, aż żałowałam że kupiłam tylko 3 szt.
Tylko teraz zobaczę czy uda się przechować przez zimę by znowu cieszyć się pięknymi kwiatami w przyszłym roku
Pzdr
Kolumnową sosnę mam szt. 1, przez 8 lat prawie stała w miejscu, przez ostatnie dwa już lepiej. Ale to wolne drzewko, jak Mgduska piszesz. Nawet bardzo. A kupiłam 1,5 metrowe. Teraz ma może dwa
Mogę Cię jeszcze bardziej pocieszyć, Monty Don też w tym roku narzekał na dalie.
Oczywiście wolałabym wspólnotę sukcesów, niż porażek, ale w kupie raźniej
U mnie donicowe pierwsze zakwitły i nie miały zniekształconych pąków, za to pierwsze przestały kwitnąć, a następnie całkiem zmarniały. Rzeczywiście lepiej radziły sobie te, które były sadzone pojedynczo, sadzone grupowo poddały się pierwsze. Gruntowe rozkręciły się późno, za to do końca sezonu zachowały ładne liście i w sumie kwitły obficie.
Pewne jest, że początek sezonu był u nas suchy, a lipiec zimny - w nocy bywało 8-9 stopni, czego na pewno dalie nie lubią. Ale u mnie na to rozczarowanie nałożyły się pomyłki zakupowe - inaczej sobie wymyśliłam rabatę daliową.
Witaj, Kasiu Widziałam te Twoje dalie I cieszę się, że miałaś udany sezon
Różne są metody przechowywania, musisz się na swojej skórze przekonać w jakim miejscu i jakim okryciu najlepiej Ci się to uda. Musisz pilnować temperatury, żeby nie była wyższa niż 10 i niższa niż kilka stopni i od czasu do czasu zajrzeć, czy nie mają za sucho, albo za mokro. To tylko na początku wydaje się trudne, jak już znajdziesz metodę, to będzie jak bułka z masłem
Ja mam dość chłodny strych, gdzie trzymam karpy w kartonach, część obsypaną wermikulitem, część okrytą papierem. Jeśli zaczynają podsychać, trochę je spryskuję wodą. Ale jedna z moich najbardziej udanych dalii była sucharem, kiedy ją dostałam, okazała się jednak bardzo żywotną odmianą, więc nie można się zrażać. Gorzej, jeśli zaczynają gnić, bo po pierwsze brzydko pachną, po drugie trzeba taką zepsutą część usunąć. Trzymam kciuki
Tym bardziej zazdroszczę. Sąsiadów z obu stron mam tuż za płotem po obu stronach. Mimo wszystko wolałabym trochę więcej intymności, ale mój eM kocha słońce, więc przesłony takie raczej średnio skuteczne.
Wiesz, ja też mam od zachodniej, czyli słonecznej strony, duży budynek sąsiada, którego nie sposób w całości zasłonić. Dlatego się cieszę, że sąsiad od północy nie protestuje przeciw moim drzewom. Gdyby nie one, nie mielibyśmy ani trochę prywatności, działki są wąskie, a domy dość blisko.
Zima chwilowo poszła sobie, zostawiając po sobie bałagan, zbrązowiałe badyle, zmrożone kwiaty i paćkowate kupki liści.
Okopczykowałam róże, chociaż w niektórych przypadkach nie ma to sensu - róże historyczne stoją zielone, w komplecie liści. Ale może nie będę już miała kiedy tego zrobić, a mrozy pewnie wrócą.
Zły wirus mi nie odpuszcza, więc w niedzielę dałam tylko radę wyjść na chwilę, zrobić parę fotek. Zimno, nos boli, dłonie marzną. Ale udało mi się spojrzeć ciepło na ten mój listopadowy ogród, napadnięty, a następnie porzucony przez zimę, przydeptany śniegiem i lekko zdemolowany, i znaleźć trochę koloru i śladów nieustającej wegetacji