Ależ tu przytulnie, moje klimaty Lubię się zaszywać w takich kącikach.
A swoim różom bestialsko poobrywałam wszystkie pąki i kwiaty żeby już się nie wysilały bo i tak nikt tego już nie doceni...na działce już prawie nie bywam.
Też tak uważam, róże są nie do pobicia Z drugiej strony wolałabym, żeby już wszystko sobie poszło spać, mniejsze ryzyko przemarznięć. Była kiedyś taka byle jaka zima, przez cały listopad i grudzień było 7 stopni, miałam wrażenie, że termometr się zaciął, a róże nie przestawały rosnąć. A potem w styczniu przymroziło i w następnym sezonie bardzo marnie kwitły.
Dziękuję Dzień był ładny, coś jakby słońce niemrawo przezierało przez tą szarówkę, dlatego w ogóle wyszłam do ogrodu.
Ja też raczej nie zrobię wszystkiego, co mogłabym/chciała przed zimą. Mam zajęte zatoki i zimne powietrze powoduje ból, więc odpuszczę sobie okrywanie ziemi kompostem i wysiewy do gruntu.
Ale będą zimowe wysiewy do paletek, w tyk roku paletki jednak ustawię w bezpiecznym, zadaszonym miejscu, żeby znów wichury i ulewy nie zniszczyły połowy.
A ja nie mogę się nadziwić, że te rozmrożone kwiaty dalej są ładne.
Natomiast gdybym ufała prognozom (z reguły nie wierzę nic, a nic), ucięłabym piękny bukiet różany, bo moje róże miały mnóstwo pąków, zwłaszcza Novalis, którą wzięłam tylko jedną.
W zeszłym roku siałam orlaję, maki, tytoń, dziką marchew, generalnie dobrze wschodzą wszystkie baldaszkowate.
Zostawić na podwórku właśnie nie chcę - tak zrobiłam, a potem przez moje paletki przetoczyły się dwie ulewy i wichura, cud, że coś w ogóle wzeszło, wszystko stało w wodzie. Myślę, żeby w tym roku postawić je w szklarni, ale w cieniu, albo w jakimś miejscu, gdzie wiatr ich nie porwie, może pod świerkiem?
Moje wysiewy zimowe trzymane w szklarni wystartowały zdecydowanie za szybko. Większość dotrwało do wiosny(o dziwo) ale były mocno powyciągane z powodu braku słońca.