Dziś ma obejrzeć miejsce ekipa lokalna tam ze wsi. Robią wszystko od A do Z. Jak się z nimi dogadam to do końca roku może etapami zrobią. Pytanie po ile bo pod Krakowem drożej niż w moich okolicach a Bartek był tutejszy. I co? I psinco. Zabiłabym. Gołymi rękami. To jest normalne?
I skoro zamierzał zniknąć to po cholerę 3 tygodnie temu zwiózł styrodur na wyłożenie płyty fundamentowej? Po co? Napisałam mu dziś ostrego maila, czekam... bu
Wykończę się kiedyś. Zastanawiam się po co mi to. Strzępek nerwów. Urlop za chwilę a ja jestem w czarnej d i powinnam nigdzie nie jechać tak naprawdę...
Do tego ex mi ukradł kosiarkę, poprosiłam teściów żeby mi ją odwieźli, kosiarki nie ma. 1500 zł w plecy, ex niewinny. Serio? Serio?
Liczę do 10ciu. Kolejny raz. Ktoś zna jakiś lepszy sposób na ogarnięcie rzeczywistości?