U nas na działkach dziki robią spustoszenie. Zarząd walczy poprawiając ogrodzenia, ale czasami bałam się spotkać oko w oko. Teraz jakby trochę mniejszy problem. Ewo, pewnie serduszko Ci krwawi na to spustoszenie...
Tak delikatesów im się chce. I ja też zauważyłam, że bezbłędnie, nawet w lecie odnajdują drogę do delikatesów na buraczki i truskawki.
Nigdy nie widziałam tak dużych dorodnych stad - jak na prerii. A 150 cm wys. ogrodzenia to za mało, bo jak są zaspy i śnieg to skaczą z poziomu zero.
Ogród da sobie radę. Ale kalin dorodnych zimozielonych (sztywnolistnych) to mi szkoda najbardziej.
hmm do mnie pszczółki chyba nie doleciały...ni mi nie bzykało..
A i sarny do mnie nie trafaiają...na szczęście. Za to dziki gdzieś grasują...ale to po drugiej stronie wsi
pozdrawiam