TARciu, Basiu, czytam Was w chwili, gdy muszę zdecydować, co dzisiaj podlać, a co będzie musiało się pomęczyć do jutra lub jeszcze dłużej…
Nie mam już siły do podlewania… Widzę też, że to walka z wiatrakami. Nie ma opcji, by podlać wszystko (i to nawet na raty). Skupiam sue na różach i donicach. Ostatnio też na klonach (Globosum i bordowych), bo zaczęły im schnąć liście i lecieć jak jesienią… Derenie mają zwinięte liście i im już nic nie pomoże (w zeszłym roku było identycznie, acz dopiero pod koniec lipca…).
Wam z kolei rośliny mogą zacząć gnić, że nie wspomnę o braku radości z ogrodowania… Ogólnie jako komentarz do obydwu sytuacji przychodzą mi do głowy jedynie słowa pewnego polityka o kupie kamieni