Judith
22:05, 15 sie 2024

Dołączył: 23 lis 2017
Posty: 12320
Nie było mnie w domu 10 dni. Nikt w tym czasie nie podlewał ogrodu (poza donicami i różami przy wiśni). Deszczu oczywiście nie było.
Jest masakra - kilka roślin padło, wiele innych jest na granicy życia i śmierci. Spędziłam dzisiaj 5 godzin na podlewaniu i podlałam w tym czasie tylko część ogrodu… Do niektórych miejsc jeszcze nie dotarłam nawet spojrzeniem…
Podlewając pogrążałam się w jakimś totalnym marazmie, poczuciu bezsensu i przemyśleniach w rodzaju „po co to ogrodowanie, gdy sprowadza się wyłącznie do podlewania”. Troska i rozwój - tak, nieustanna walka o przetrwanie - to już nie jest przyjemność, odprężenie i radość… A trwa to już drugi sezon. Jedyne, jakiekolwiek prace w ogrodzie miały miejsce wiosną. Od tamtego czasu - nic poza podlewaniem. Nawet wąsów trawowych nie przycinam, bo ich nie ma (trawa nie rośnie).
Jakoś wyglądają tyko najnowsze koncepcje rabatowe, gdy już kupowałam na nie wyłącznie rośliny dobrze znoszące brak wody. A co z resztą, która wody potrzebuje… Na razie nie wiem… Masakra…
Jest masakra - kilka roślin padło, wiele innych jest na granicy życia i śmierci. Spędziłam dzisiaj 5 godzin na podlewaniu i podlałam w tym czasie tylko część ogrodu… Do niektórych miejsc jeszcze nie dotarłam nawet spojrzeniem…
Podlewając pogrążałam się w jakimś totalnym marazmie, poczuciu bezsensu i przemyśleniach w rodzaju „po co to ogrodowanie, gdy sprowadza się wyłącznie do podlewania”. Troska i rozwój - tak, nieustanna walka o przetrwanie - to już nie jest przyjemność, odprężenie i radość… A trwa to już drugi sezon. Jedyne, jakiekolwiek prace w ogrodzie miały miejsce wiosną. Od tamtego czasu - nic poza podlewaniem. Nawet wąsów trawowych nie przycinam, bo ich nie ma (trawa nie rośnie).
Jakoś wyglądają tyko najnowsze koncepcje rabatowe, gdy już kupowałam na nie wyłącznie rośliny dobrze znoszące brak wody. A co z resztą, która wody potrzebuje… Na razie nie wiem… Masakra…