Światełka (poszłam za Twoim przykładem i mamy reflektorki ) są od lipca . Jest plan jeszcze kilka dodać .
U mnie od czasu zalania korytarzy jest spokój. Możliwe, ze to przypadek... Nad metropolią gadziny posadziłam 40 tulipanów i ufam jednak, ze nic ich nie zeżre .
Ja sciagam nadmiar ziemi z gory i wtedy pulapka na to doniczka z kamieniem.
Robimy w rekawicach unurzanych ziemia i sciolka zeby zapachow czystosci nie zostawiac. Dzis wyciagnelam kolejnego rujnujacego rabate. Ten sobie od kilku dni pozwalal ale chora jestem to i sie nie przylozylam.
Mam jeszcze dwa ale poki nie wchodza na rabaty to nie tykam.
Na tej rabacie mialam rozsypana gruba warstwe obornika i kompostu, dzdzownic na fula to i szkodniki przylazly.
Żaluje ze musze posuwac sie do takich dzialan ale zadne odstraszacze nie daly rady. Nowa rabata a juz zrujnowana.
U mnie tez na debach jeszcze z 2/3 lisci. Brzozy koncza. Kilka di i po brzozowych lisciach. Odpali sie kosiarke i zbierze z trawnika. Debowe zostawiam.
Tym zdjęciom niczego nie można zarzucić. Wciąż jest pięknie, nostalgicznie i romantycznie.
20 tysięcy kroków budzi respekt. Sporo endorfinek sobie wyprodukujesz.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Pierwsze zdjęcie to jakby z mojego ogrodu. Trawnik z dywanem dębowych liści, widok bardzo mi znajomy. Tak jak Hania napisała, jest nostalgicznie, takie miałam pierwsze skojarzenie. Trawy robią super robotę
Doczytuję o szkodniku. My mieliśmy kreta, eM "walczył" z nim latami, oczywiście kret był zawsze wygrany w tej walce . W końcu daliśmy spokój, kret przeniósł się tymczasowo do sąsiada a bodajże od dwóch sezonów go nie ma. Przypuszczam, że w sposób naturalny dokonał swego kreciego żywota.
Wzięłam się za siebie wreszcie i nie ma zmiłuj - plucha czy wietrzysko minimum 11.000 kroków bardzo szybkim marszem (coś jak Korzeniowski ). Do tego codzienne ćwiczenia, raz w tygodniu fizjoterapia, zero słodyczy, pogryzek i alkoholu. Najbardziej obawiałam się odstawienia słodyczy, ale - jak zawsze - wszystko jest kwestią dobrej motywacji (około roku temu rzuciłam palenie mając za motywację ograniczenie ryzyka niepowodzenia w kosmicznie drogim zabiegu stomatologicznym ). Dobra motywacja sprawia, że nie brakuje tego, z czego zrezygnujemy . Samo przekonanie o tym, że coś jest dobre (lub nie) w moim przypadku nie działało .
Ogród w tej scenerii istotnie jest mocno nostalgiczny . Żeby się z tej nostalgii wykaraskać wzięłam się za dzierganie swetropłaszczyka na lato . W szalonych odcieniach różu i magenty.
Trawnik to jeszcze luz, najwięcej atrakcji jest z liśćmi dębowymi na rabatach . Też tak masz?
Trawy przebarwiły się zupełnie nieoczekiwanie - byly zielone i raptem bęc! żółtości i pomarańcze . Podobnie zresztą rzecz się miała z liśćmi dębów.