Dni są coraz dłuższe, zatem można nieco podłubać

. Maleńkimi krokami podążam ku końcowi ogrodu, koniec prac widać zatem na horyzoncie

.
Nie ma fotek, no to opowiem, co chciałam focić, ale nie sfociłam, bo nie doczłapałam do telefonu

. Otóż chciałam Wam pokazać z czym się mierzą posiadaczki i posiadacze sosen w ogrodzie. W tym ja. Dużych sosen, dodajmy.
Zebrałam delikatnie (z grubsza, niedokładnie) igliwie z ok. 2m2 rabaty kolistej pod sosnami. Wyszło z tego kilka kop igliwia. Aż mnie samą - zaprawioną w bojach przecież - to zszokowało. Prawie nic nie grabnięte, a tu ponad 2 wory pełne…?! Serio…?!! A to dopiero początek porządków na kole… Plus jest taki, że to bardzo satysfakcjonująca praca - efekt łał natychmiastowy - brązowa kora zamiast szarych igieł done

.
A, no i przycięłam róże zgodnie ze wskazówkami Andy (Anda, dziękuję!

). Okazało się, że na jednej rabacie miałam sporo częściowo brązowych gałązek, w związku z czym zostały mi tam same kikutki… No ciekawa jestem, co się wydarzy dalej

. Będą jakieś kwiatki czy nie będzie? A może szaleńczo się rozkrzewią???

To byłoby coś

.