Pięknie jest, Magarko! Kolory i ta przestrzeń!

I tu w ramach kontrastu pytanie o pana szambelana: ocokaman? Że do Ciebie nie opłaca mu się jechać (daleko ma na ten przykład) czy w ogóle mu się ten biznes nie opłaca (po co go ciągnie zatem?)?
Ja mam super szambelana - miły, dostępny zawsze, gdy jest potrzeba, przepraszał, gdy musiał zwiększyć opłatę (choć i tak długo podwyżki nie było, co nas dziwiło). Nie ogarniam powodów naburmuszenia Twojego szambelana...

Magara napisał(a)

Och, jak tu ślicznie!!!

Piękna jesień zostawiłaś klony cudnie się przebarwiają

I na taki spektakl zawsze, każdej jesieni czekam...Złote listowie aż krzyczy kolorkami, by je podziwiać, gdyż świecą z daleka...
Co do grzybów, to nie uda się wybrać, ponieważ cały czas otrzymujemy alerty, by nie wchodzić do lasu i nie utrudniać w trwających poszukiwaniach Grzegorza Borysa -zabójcy 6-letniego synka. Śmigłowce latają nad lasami cały czas już 11 dni...Zgroza!!!

Och ta twoja Pomponella. Zachwycająco się prezentuje.
Zarówno końcówka lata, jak i jesienny spektakl wyglądają pięknie.
Gratuluje zakończenia prac przy wybieraniu kompostu.
A szambelan niech się goni. Najlepiej nie wkręcać się w jego tryb marudzenia.

Magara napisał(a)

Grzybowe plany mam na środę Od wielu lat, z założenia, nie odwiedzam cmentarzy 1 listopada. Na cmentarze chodzę jak mam taką potrzebę, a pamięć o tych, których już nie ma, celebruję w inny sposób. Chociaż oczywiście rozumiem i szanuję, że jest pewna tradycja, której się hołduje. Mnie osobiście od zawsze drażnią tłumy ludzi w tych wąskich alejkach, pamięć na pokaz i zapach naftaliny z wyciągniętych z szaf futer i kożuchów Może tego już nie czuć w obecnych czasach? Chociażby z uwagi na zmiany klimatyczne, no bo na co komu kożuch czy futro jak temperatura na plusie Nie wiem, ale wspomnienia z dzieciństwa mam takie właśnie
Więc na 1-go mam zaplanowane grzyby. I to już chyba będzie ostatnie wyjście do lasu w tym celu
Zostaną wypady na łąkę po rydze

No to ja mam tak samo, a tak w ogóle to 1 listopada jest Dniem Wszystkich Świętych, a dopiero 2 listopad to prawdziwe Zaduszki, czyli Święto Zmarłych. Ja czasami jadę 2 listopada właśnie, bo chcę uczcić święto moich którzy odeszli a nie świętych... Wtedy jest pięknie, mnóstwo kwiatów, cisza, spokój, prawie zero ludzi i można kontemplować i powspominać, czego nie da się zrobić w tłumie.

Gosia, Helen, Kasia-PrawieBory, Judith, Mrokaśka, Basia, Rumianka, Haniu - cieszę się, że podzielacie moją radość z tych widoczków Fajnie, że zaświeciło wczoraj słońce i dało się zrobić w miarę ładne zdjęcia - będą pamiątką w zimie

Gosia - żółte krzaczki za klonem to pęcherznica Lutus Pierwszy raz się tak ładnie przebarwiła Mam takie same krzaczki pod płotem od strony wschodniej - one nadal zielone

Judith - problem Państwa Szambelaństwa jest u nas WIELKI. Na liście gminnej jest uprawnionych pięciu, trzech to yeti, zostaje dwóch. Z tych dwóch jeden jest na nas personalnie obrażony. Obraził się bo kiedyś tydzień nas zwodził, że przyjedzie (mieliśmy akurat mieć gości więc puste szambo było mile widziane), nie przyjechał, a jak mu w końcu powiedzieliśmy, że ma spadać bo już zawołaliśmy konkurencję to nas do dziś ponoć przeklina... Ten "konkurencyjny" był spoko, w sumie nadal jest, ale ja tej jego fali narzekań, że "mu się nie opłaca" (chyba wszystko) znieść nie mogę i mam obawy, że kiedyś wygarnę co myślę... Małżonek jest teraz chowany w lesie na czas wywozu szamba bo panowie źle na siebie działają... Ja robię jako bufor... Nie wiem jak długo dam radę

Haniu - o czymś trzeba z Panem Szambelanem rozmawiać Tym bardziej, że jednak jesteśmy od jego widzimisię uzależnieni

Rumianko - ja właśnie jutro na grzyby się wybieram, to ostatni moment, raz, że pogoda, a dwa, obawiam się, że teren poszukiwań Borysa zaraz i do nas dotrze

Bożena - Do mnie Dzień Zaduszny też bardziej przemawia My mamy taki zwyczaj, że 2go listopada idziemy na pobliski, całkiem zapomniany cmentarzyk ewangelicki (prawdopodobnie to jakiś fragment dawnych dworskich, pruskich zabudowań) i tam palimy świeczkę.
Pamięć o zmarłych jest dla mnie ważna, ale chyba każdy powinien ją po swojemu czuć.

Chyba rozumiem .
Dam Ci rozwiązanie: brak kontaktu .
U nas od czasów pandemii załatwiamy temat bezkontaktowo - telefonicznie zamawiamy „wizytę”, zostawiamy otwartą furtkę, pan przyjeżdża, wchodzi, zapuszcza sprzęt, kończy, do skrzynki na listy wrzuca zaświadczenie i jedzie. Często w ogóle nie ma nas wtedy w domu. Tego samego dnia robimy panu przelew. Wszyscy zadowoleni .

Nie wiem kto pierwszy był twórcą słowa "szambelan", ale bardzo mi się podoba, brzmi pięknie i szlachetnie
U mnie tak samo jak u Judith, bezproblemowo i zawsze jakiś miły pan i gadatliwy ale ja mam szczęście do fajnych ludzi