Wracam do formy, dochodze do siebie

Pierwszy raz w życiu popełniłam syrop z kwiatów czarnego bzu. Stygnie.

A konfitura z czereśni się pasteryzuje.
Jeżdżę teraz trochę do cioci na wieś... tam mega odpoczywam, nawet jeśli jestem krótko i intensywnie.

Lucy, miło, że znalazłaś chwilkę na O
Z jakiego przepisu robiłaś? Wyszedł Ci bardzo słodki? Korcił mnie mocno. My uwielbiamy wersję z Ikei Ale w Ikei jest taki mocno kwaskowaty.

Syropu z kwiatów bzu jeszcze nigdy nie robiłam kiedyś znalazłam syrop z kwiatów lipy, może sobie coś w tym roku zrobię na zimę, na przeziębienie jak znalazł zawsze mam sok z czarnego bzu ale z owoców, jak dla mnie bardzo dobry na przeziębienie

tulucy napisał(a)

Wracam do formy, dochodze do siebie

Lucy

Przepis zapodaj, może się skuszę Robiłam raz sok z kwiatów czarnego bzu, do dziś mi kilka słoiczków zostało - jakiś za bardzo perfumowany w zapachu wyszedł...

Rojodziejowa napisał(a)

Lucy, miło, że znalazłaś chwilkę na O
Z jakiego przepisu robiłaś? Wyszedł Ci bardzo słodki? Korcił mnie mocno. My uwielbiamy wersję z Ikei Ale w Ikei jest taki mocno kwaskowaty.

Ja w tym roku robiłam po raz pierwszy. W przepisie z którego korzystałam były też cytryny. Z tego co patrzyłam to ten z Ikea też ma sok z cytryny, a do tego regulator kwasowości - E330, stąd więc pewnie ta kwasowość.

Dziewczęta ja jak zwykle trzymam się przepisów trochę lekceważąco i robię na oko.
Ale miałam ok 20 baldachów (w przeliczeniu, bo miałam więcej, ale małych), do tego poszło ok 2,5l wody, 2 kg cukru i 4 cytryny. I za poradą mojej cioci, która co roku robi twn syrop, dodałam parę gałązek mięty.

Najpierw zalałam wrzątkiem dobrze oskubane z gałązek kwiatki. I mietę. I odstawiłam na prawie dobę, bo zalałam wieczorem, a rano musiałam niestety iść do pracy. Podobno minimum to odstawienie na 12 godzin. Kwiaty na surowo są trujące, temperatura neutralizuje toksynę. Następnego dnia odcedziłam wywar, dodałam do niego cukier i przecedzony sok z cytryn, doprowadziłam do momentu wrzenia (ciągle mieszając, żeby cukier się rozpuścił i nie przypalił przypadkiem). I gorący do słoiczķów.

Czuję pewien dyskomfort, jako że nie miałam identycznych sloiczków. Ale trudno...

Z kwiatów nie robiłam, raz tylko nalewkę, też ma trochę taki zapach ale z owoców sok robię i on jakoś specjalnie też mi nie smakuje ale jest zdrowy

tulucy napisał(a)

Czuję pewien dyskomfort, jako że nie miałam identycznych sloiczków. Ale trudno...

Ja mogę przygarnąć te wszystkie niepasujące słoiczki (z zawartością, rzecz jasna), które budzą Twój dyskomfort. Co masz się męczyć .

Basieksp napisał(a)

Z kwiatów nie robiłam, raz tylko nalewkę, też ma trochę taki zapach ale z owoców sok robię i on jakoś specjalnie też mi nie smakuje ale jest zdrowy

Zapaszek to ma dość specyficzny ta roślinka... myślałam najpierw, że mi jakiś kotek torbę oblał... a w mieszkaniu to na balkonie musiałam trzymać

mrokasia napisał(a)

Ja mogę przygarnąć te wszystkie niepasujące słoiczki (z zawartością, rzecz jasna), które budzą Twój dyskomfort. Co masz się męczyć .

Ojtam ojtam, wytrzymam... Ale poczęstować też mogę