Anuś ... ta alejka nadaje się na spacer w każdych okolicznościach pogody ... nawet w deszczu ... a liscie dalej będą robić szu szu tylko pod stopami a nie nade łbem ...

co za różnica

...
wczesna szarość ... i ciemność chyba mi nie służą ... organy chcą spać ... choć może maraton jaki sobie zafundowałam ma tu małe znaczenie

... przez rok ignoruję istnienie tv po to aby mieć wariacki tydzień telemaniaka ... trzy noce ... i 25 odcinków "Gliny" ... masakra

polski Kurt Wallander ... ja wiem po co sobie tak po estetyce dać

... jak można na wypasioną brykę i "dizajnerski" posterunek ze psem Aleksem popatrzeć ... ??? ... dla przypomnienia co człowieka na normalnej dzielnicówce spotka

... nie żeby specjalnie coś planowała ale gdyby przypadkiem

...
no ale po tym jak na własne życzenie odarłam się ze złudzeń i przez popapranego seryjnego mordercę zostałam po psyche wytrzaskana trzeba było obejrzeć coś banalnie pielnego z happpy endem ... no to "Szczęściarza " obejrzałam

... strzał w dziesiątkę i nie dlatego, że ona i on to fuzja idealna ... nie dlatego, że jest tam biały domek wcale nie mały bo to Ameryka

... osadzony w edenie wyobraźni ... pośród pastwisk ... starych olbrzymich drzew nad rzeką bo jak inaczej

... nie nawet nie dlatego, że ten dom ma jakby werandę idealną ... nie ... wiecie co tam jest ...
fantastyczna ... klimatyczna różanka ... mały azyl od amerykańskiego snu odgraniczony murkiem ze starej cegły ... Mała Anglia i róże ... azyl ... królewski azyl ... cud ... scena ma w filmie pare minut ... no może mniej niż pare ale to oskarowy epizod

...
filmowo dziś ... przypadkiem

...