Aniu, zebraliśmy pełen koszyk, taki druciany "przyrowerowy", no i potem już nie było w co zbierać. Pojechaliśmy tak raczej spacerowo, na godzinkę, bez jakiejś poważnej nadziei, nożyków, koszyków i torebeczek, a tu najpiękniejsze i najobfitsze grzybobranie od lat. Całe mnóstwo grzybów zostało jeszcze w lesie ; )
Martek, mech był taki, że aż szkoda było po nim chodzić. W wielu odcieniach zieleni, w wielu fakturach. Przepiękny. I szkoda, ze światło już trochę za słabe, a mnie w połowie baterie padły i nie miałam zapasowych, bo byłam ostatnio w ogrodzie japońskim i zużyłam zapasowe i zapomniałam naładować

Mogłabym tam zamieszkać na tydzień. I pstrykać.
Aga - raczej tylko mchu, paproci jak na lekarstwo