Tak Aniu - zadumy, choć nie wiem czy dla Niemców też. Dzisiaj zresztą kolejny dzień zadumy..
Karolino, dziękuję : ), właśnie przed chwilą do Ciebie zaglądałam, ale nic nie pisałam. Pewnie, że pola jak u nas, a jakie by mogły być : ). Bardzo się w ogóle cieszę, że nie przyszło mi mieszkać np. w Berlinie tylko tutaj, bo to jest bardzo ładny region i spokojna prowincja.
Agata - tutaj chyba chodzą, ale nie ma tego spotykania się całych rodzin przy grobach bliskich. W Polsce też zależy gdzie się ma groby, jak dużą rodzinę i gdzie kto mieszka. Ale jest inaczej. W zeszłym roku w mojej tutejszej wsi w Zaduszki było widać kilka osób na cmentarzu, ale w dzień. Wczoraj byliśmy późno, koło 19-tej, na każdym grobie palił się znicz, zwykle tylko jeden, na ogół w czerwonej plastikowej oprawie. I tak smutno to wyglądało. Nie wiem czy Niemcom chciałoby się jechać kilkaset kilometrów, żeby odwiedzić groby, tak jak to się czasem robi w Polsce. Są za wygodni. Miło się mieszka w takim porządku i widocznym dobrobycie, jak tutaj, bez złodziejstwa na każdym kroku, ale pielęgnowania wartości rodzinnych trudno się doszukać. I Niemcy sami na to narzekają: że młodym ludziom nie chce się nawet zamieszkać wspólnie, nie wspominając o dzieciach, bo musieliby zmieniać przyzwyczajenia, że starszymi ludźmi nie ma się kto opiekować, bo rodzina niezainteresowana kłopotem, że połowa gospodarstw domowych jest jednoosobowa, a sto lat temu miała od pięciu osób wzwyż, itd...Dlatego ja wolę wracać, chociaż troszkę się boję jak to będzie. Lubię polskie tradycje, zwyczaje. Ja się na emigrantkę nie nadaję.
____________________
Ogródek na trzy lata