Z tego co obserwuję u moich kosiarkowych, to natężenie relaksu jest mocno uwarunkowane pocięciem trawnika przez rabaty. Im większe pocięcie, tym mniejszy relaks Kiedy mieliśmy jeszcze czyste "boisko" na nowej części, to chętnych do koszenia nie brakowało. Teraz, kiedy trzeba się nagimnastykować omijając "przeszkody" a potem poprawiać małą kosiarką, to relaks się prawie wcale nie odbija na twarzach
Haniu, u Ciebie pełno barw i faktur. Pięknie. A to dopiero początek kwiatowego szaleństwa
Jest. Do czasu
My mamy taki z koszem, który opróżnia się przez podniesienie takiego „kija”. Jak się napełni cały kosz, jest to trochę ciężkie.
Plus czasami się zapycha wylot trawy. Trzeba wtedy zejść z traktorka, odczepić kosz (nawet pusty jest dość ciężki) i oczyścić wylot.
Całe szczęście koszenie (wszystkimi sprzętami) przejął eM.
Czasami tylko „pożyczam” traktorek od koszenia, żeby np coś przewieźć (podczepiam wtedy sobie małą przyczepkę do niego). Większy traktorek omijam z daleka (bardziej skomplikowany od samochodu ), a przyczepy do niego nawet pustej nie dam rady ruszyć .
Koszenie ponoć bardzo odwadnia organizm Braki płynów trzeba uzupełniać na bieżąco
Nie wiem, nie znam się, zarobiona jestem, ale Małżonek twierdzi, że tak to właśnie działa
Na traktorku pewnie większe odwodnienie niż na zwykłej kosiarce