Haniu, do tego co napisałaś dodam jeszcze jedną rzecz. Padło tu niejednokrotnie twierdzenie, że nie wiadomo jak jest, bo naukowcy mówią tak, raz inaczej.
Dlaczego tak jest? - badania naukowe nigdy się nie kończą, bo naukowcy wciąż zdobywają nową wiedzę o rzeczywistości. Nie ma i zapewne nigdy nie będzie chwili, w której będzie można stwierdzić: wszystko już odkryte, wszystko wiemy, naukowcy nam niepotrzebni.
Zmieniają się konteksty, odkrywamy nowe zjawiska. Wszak to naukowcy twierdzą, że nic nie jest pewne, a spory między nimi to paliwo rozwoju.
Jest jeden warunek: to muszą być naukowcy będący specjalistami w danej dziedzinie. Nie lekarz pediatra wypowiadający się o schemacie działania danego wirusa. Nie człowiek z podstawowym wykształceniem który „leczy” zakazując chorym ludziom wizyt u lekarza. I nie yuotuber, który „odkrywa” prawdy, które rzekomo świat nauki przed nami kryje.
Można stwierdzić coś na podstawie wiedzy dostępnej w danej chwili. Za 10 lat ta wiedza będzie inna - większa i obejmująca szersze konteksty - zatem istnieje możliwość, że naukowcy będą twierdzić coś innego na dany temat. Nie ma w tym ani nieścisłości, ani powodu, by wątpić w naukę. Jest wiedza dostępna naukowcom w danej chwili.
Tak jak najpierw świat ruchu opisywała mechanika klasyczna, potem mechanika kwantowa a potem wiedzieliśmy już, że to nie wystarczy i dostaliśmy teorię względności.
Nie o tym pisałam, Kordino. Dokładnie przeciwnie. To było właśnie o zaufaniu do nauki, jako jedynego słusznego źródła informacji o rzeczywistości bliższej i dalszej.
Takie właśnie jest to forum.
Wracam tu, bo ogrodowo bardzo mnie ciągnie... uciekam, bo nie ma zrozumienia w innych tematach. Nigdy nikogo do niczego nie namawiałam tylko chciałam przedstawić inny punkt widzenia. Ale niektórzy nie rozumieją, że nie ma jednej słusznej racji i za wszelką cenę próbują przekonać, że jego jest na wierzchu.
A już najgorzej jak jest kilka osób, które się zgadzają w czymś.. a tylko jedna, która ma inne zdanie. Dogryzki się zaczynają i dziwne podśmiechujki. A niby dorośli ludzie i szanują zdanie innych. No chyba jednak nie do końca.
Juzia, będę polemizowała. To, że masz skrajnie odmienne poglądy na temat odżywiania i metod leczenia oraz stosowanych środków kompletnie nie ma znaczenia, czy szanuję Cię jako osobę. Przyjmuję po prostu do wiadomości, że się w pewnych kwestiach różnimy i czasem daję sobie prawo do wyrażenia swojego poglądu przedstawiając lepsze lub gorsze argumenty. I tak jak Tobie zapewne nie uda się przekonać do swoich poglądów innych, tak i mnie się nie uda. Nie chodzi o to, żeby uzyskać jednomyślność we wszystkich kwestiach spornych tego świata i ogłosić kogoś zwycięzcą potyczki.
Dogryzki i podśmiechujki kojarzą mi się raczej z innym etapem dojrzewania niż dorosłość.
Odnoszę jednak wrażenie, że dochodzi tutaj do próby wywołania w nas poczucia winy za to, że próbujemy wspomnieć o tym, że wiedzę warto weryfikować i podchodzić ostrożnie do różnych teorii pojawiających się w przestrzeni medialnej.
Przecież nie mam żadnej mocy sprawczej, aby zabronić komuś jedzenia owych nieszczęsnych muchomorów, nakłaniać do szczepień profilaktycznych, zmuszać do jedzenia jarmużu i brukselki.
Ocena a opinia to jednak dwa odrębne światy. Nie mam wpływu na to, że ktoś myli te dwie kwestie i czuje się urażony.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Ja staram się w każdym aspekcie życia stosować zasadę - moja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się Twoja i na odwrót. Mam nadzieję, że mi się to udaje. Nie toleruję jednak ortodoksyjności w żadnej postaci i w żadnym temacie a szczególnie gdy ktoś ma dodatkowo zapędy by nawracać innych.
Wyrażam swoje zdanie i opinię, staram się nie oceniać i nie dawać rad gdy ktoś o to nie prosi. Ale to nie znaczy, że nie dokonuję ocen (czasem ostrych) we własnej głowie .
Wczoraj najpierw przejrzałam ten naukowy artykuł. Napisałam, że trudno mi odnosić się do procedur zastosowanych w opisywanym badaniu, ale jako tako udało mi się pojąć końcowe wnioski
"Podsumowując, wpływ A. muscaria na komórki neurozapalne, takie jak mikroglej, jest nieznany, a rola szlaków sygnałowych poli(I:C) w komórkach HMC3 jest słabo poznana. Nasze dane pokazują, że ekstrakt AME-1 z A. muscaria potencjalizował produkcję cytokin prozapalnych przez HMC3 w odpowiedzi na poli(I:C), a ten efekt był prawdopodobnie związany z trehalozą, składnikiem ekstraktu AME-1, chociaż dokładny mechanizm wpływu trehalozy na HMC3 nie został jeszcze ustalony.
Dopiero później zapoznałam się z wpisem pani Debry Borchardt, która na podstawie owego artykułu sformułowała zupełnie odmienne wnioski
"Badanie to pokazuje, jak ekstrakt z Amanita muscaria może pozytywnie modulować zdrowie mózgu. Jednocześnie ekstrakt z Amanita muscaria może powodować, że mikroglej wyraża ważne receptory na swojej powierzchni, które mogą pomóc im w interakcji z innymi komórkami mózgowymi."
Komu ufać? Pani, która jest dziennikarką ekonomiczną, czy też naukowcom twierdzącym, że problem właściwości leczniczych muchomora wciąż jest otwarty i wymaga dalszych badań?
Tu już każdy dokona swojego wyboru samodzielnie.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz