Gosia, Asia dobrze radzi. Na lokalnym ryneczku sprzedają pospolite odmiany typu Bawole serce, Malinowy Ożarowski, Krakowiak, Betalux. Do tego dochodzą jakieś koktajlowe odmiany. Ja za nimi nie przepadam. W smaku nie powalają na kolana. Lubię pomidory suszyć, robić z nich przetwory, bezpośrednia konsumpcja jest na trzecim miejscu, bo w sezonie zjadamy ze dwa pomidory dziennie. Szukaj sadzonek uwzględniając swoje potrzeby. Do podjadania i przetwarzania najbardziej przypadły mi do gustu odmiany Dwarf, do suszenia San Marzano.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Bardzo trudno mi zrozumieć niechęć do uprawiania sportu. Być może dlatego, że chodziłam w podstawówce do klasy sportowej, w której mieliśmy 10 godzin w tygodniu zajęć sportowych, w szkole średniej też byłam w klasie, która miała 2 razy więcej w-f niż pozostałe. Od 7 klasy aż do studiów wyczynowo uprawiałam sport, a w trakcie studiów kontynuowałam to już w wersji półamatorskiej.
Często robiono nam testy ogólnej sprawności fizycznej wg testu Zachory. Pamiętam, że uzyskanie gibkości na odpowiednim poziomie było dla mnie największym problemem. Prawdopodobnie elastyczność kręgosłupa jest w pewnej mierze uwarunkowana genetycznie. Można ją wyćwiczyć, ale nie do końca. Stąd te znakomite osiągnięcia u Ciebie, a niskie u koleżanki.
Warto sięgnąć do tabelki "wiekowej" na końcu testu, aby rozeznać się w swojej ogólnej sprawności.
Moim zdaniem najbardziej istotne jest to, aby w ogóle się ruszać, być aktywną w jakiejkolwiek formie. W taki zwykły dzień, bez dodatkowej aktywności (tylko spacer z psem dwa razy) wyrabiam około 6-7 tysiące kroków, a kiedy dochodzą do tego ogrodowe prace trwające ok. 1-2 godzin tych kroków (plus zginanie się, kucanie, podnoszenie rąk) jest 10-11 tysięcy. Różnica spora. Cieszmy się, że mamy bez problemu dostęp do mimowolnej aktywności.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Nie lubilam wfu z powodow higienicznych. Szatnie byly zimne a po wf nie bylo gdzie sie umyc. I jak taki wf byl na 1 lekcji to potem w lekkim pośmiardku siedzialo sie caly dzien. Nie sprzyjalo to ani checi bycia w szkole ani checi nauki. Moj "umysl" sie gotowal.
Do tego w mojej szkole czesto w malej szatni 3 klasy jakos musialy sie zmiescic. Okropne.
W szkole sredniej bylo jeszcze gorzej, podobnie jak w podstawowce tylko świadomosc wieksza. Ogolnie wspominam z niesmakiem i pamietam, ze wszystkie dziewczyny szukaly mozliwosci by na wf nie chodzic. Wiosna bylo lepiej, bo wystarczylo na zewnatrz z reszta posiedziec i wf byl zaliczany. Ja zazwyczaj w tym czasie cos sobie czytalam i korzystalam z wiosennego słońca.
Poszukaj jakiś średnioowocowych malinówek. W uprawach gruntowych wielkoowocowe odmiany nie zawsze dojrzewają w całości.
Na stronie Pomidorlandii zachęcająco wyglądają Dwarf Purple Heart, Anna Russian, Black from Tula. Do tego karłowy sztywnołodygowy Maliniak i Malinowy Ożarowski. Te dwa ostatnie mogą być na lokalnym ryneczku.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
U mnie w obu szkołach były boiska do różnych dyscyplin na zewnątrz, dwie sale gimnastyczne i szatnie z dostępem do pryszniców. Upierdliwe jedynie było noszenie do szkoły ręczników, które wraz ze strojem tworzyły dodatkowy ciężar.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam!
"Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu."
~ Władysław Tatarkiewicz
Margo, może my takie pokolenie jesteśmy z tym skłonem w przód? Ja dotknę całymi dłońmi do podłogi, a mój dziec, który jest dość aktywny fizycznie - nie dotknie nawet końcami palców .
Piszesz o strachu przed problemami z głową, a przecież ćwiczenia fizyczne wpływają nie tylko na sprawność fizyczna, ale także psychiczną - opóźniają efekty starzenia, zmniejszają ryzyko wystąpienia problemów neurologicznych, degeneracji mózgu, demencji.
I myślę, ze wcale u Ciebie nie ma niechęci do ruchu . Pracujesz wszak w ogrodzie, a zatem robisz mnóstwo skłonów, ćwiczysz mięśnie brzucha, pleców i nóg. Kopiąc masz ćwiczenia kardio . Do tego z pewnością chadzasz na spacery czy jeździsz na rowerze. Ruch to przecież nie tylko bieganie, aerobik czy siłownia .
Lubię ruch, ale tylko wtedy, gdy ma on dla mnie jakiś sens, jest w nim coś atrakcyjnego, ciekawego.
Lubię długie godziny pracy w ogrodzie czy przerzucanie kompostu. Lubię całe dnie wypełnione górskimi wycieczkami, po których jestem tak zmęczona, że zostaje siły tylko na jedzenie i spanie. Lubię długie spacery po lesie.
Wszelkie bieganie, stacjonarne rowerki, siłownia, wioślarz to z mojej perspektywy czynności tak nudne, że kompletnie nie chce mi się tego robić.
Przez wiele lat chodziłam na zajęcia taneczne i było to moją pasją, ale niestety organizm już nie da rady podołać tym formom, które mnie interesowały. Bezsensowne machanie rękami i innymi częściami ciała mnie nie kręci.
Wszelkie zajęcia sportowe nastawione na rywalizację kompletnie mnie zniechęcają. Mogę chodzić po górach godzinami, ale gdyby to miały być wyścigi to od razu bym się zniechęciła.
Wiem, że wielu osób rywalizacja motywuje. Mam dokładnie odwrotnie.
Myślę sobie, że jest pewnie wiele osób, które nie znosiły szkolnego WFu, właśnie z tego powodu, że jest on skonentrowany na rywalizacji i ocenianiu.
Gdyby te osoby mogły zamiast rywalizacji wybrać taką formę ruchu, którą lubią, nie byłoby problemu.
Skłon w przód z dotknięciem dłońmi podłogi to dla mnie pestka. Zarówno na stojąco jak i na siedząco. Za to wygięcie kręgosłupa w drugą stronę stanowi sporą trudność. Nie ma mowy bym leżąc na brzuchu podniosła się na wyprostowanych rękach tak by biodra leżały na ziemi. No way.