Artykuły Forum Ogrody pokazowe Instagram Sklep
Logowanie
Gdzie jesteś » Forum » Nasze ogrody » To tu- to tam- łopatkę mam !

To tu- to tam- łopatkę mam !

Gruszka_na_w... 12:56, 14 lut 2025


Dołączył: 28 gru 2015
Posty: 23755
Judith napisał(a)

Haniu, to piękna wizja, ale niestety, tak to nie wygląda.
W-f to wciąż zmora uczniów i to w większości przypadków bynajmniej nie z braku chęci aktywności fizycznej. Większość dzieci/młodzieży migającej się od lekcji w-f gra w piłkę, chodzi na basen, siłownię czy wręcz trenuje jakąś dyscyplinę sportu.
Powody migania są wciąż takie same jak przed laty - rywalizacja, wyśmiewanie, brak możliwości odświeżenia się.
Oceny są i to bardzo niesprawiedliwe, dokładnie odwrotnie od tego, co piszesz - oceniający nie patrzy na progres, ale na sytuację tu i teraz. Dlaczego? - bo nie ma pojęcia, jak wypadł poprzedni test! Testy sprawnościowe, które miały być podstawą do stworzenia planu pracy, są li i jedynie narzędziem oceniania.
Kiedyś szczytem beznadziei był tekst nauczyciela: macie tu piłkę i pograjcie sobie. Teraz nawet i tej namiastki lekcji często nie ma.
Mówię to ja - matka licealisty, znająca sytuację także wśród znajomych dzieci z innych szkół.

Paradoksalnie młodzież interesuje się sportem. Ale szuka go i doświadcza na swoich zasadach. Poza szkołą i lekcjami w-f.


Moi rodzice i ja jako rodzic kompletnie nie mieliśmy pojęcia o odczuciach dzieci na temat oceniania na plastyce, muzyce, zajęciach technicznych i sportowych. Nikt tego nie rozgrzebywał, nie analizował. Było powszechnie wiadomym, że raz się wygrywa, a raz przegrywa, że są dziedziny w których jest się świetnym, są takie, w których jest się dobrym , ale są i takie, w których raczej nie odniesiemy sukcesu. Ze swojej pracy zawodowej pamiętam, że dzieciaki uwielbiały udział w konkursach, zawodach, "olimpiadach", czyli rywalizację. One same świetnie wiedziały, że raz się wygrywa, a raz przegrywa. Były czasem łzy związane z przegraną, ale sporo rozmawialiśmy o tym, że wygrywać potrafi każdy, ale poradzenie sobie z porażką to spora sztuka. Po pewnym czasie tych łez już nie było, zamiast nich pojawiały się stwierdzenia, że następnym razem wynik może być zupełnie inny. To raczej rodzice przykładają do rywalizacji zbyt duże znaczenie. Albo domagają się przykręcenia śruby w wymaganiach, albo wręcz przeciwnie; chcą za wszelką cenę chronić swoje dzieci przed jakimikolwiek trudnościami i dyskomfortem. (ale mi się zaraz oberwie za te słowa - nic nie poradzę- w wychowaniu dzieci coraz większą rolę odgrywają mamy i zgodnie z archetypem będą dążyły do zapewnienia swojemu dziecku bezpieczeństwa we wszystkich sferach rozwoju).
Dzieci, w których wychowaniu znaczącą rolę odgrywają ojcowie, są trochę inne. Ojcowie, znów zgodnie z archetypem, cenią sobie hart ducha i rywalizację. Pojedyncze przypadki mogą być inne, ale ogólna tendencja jest właśnie taka. Ławki szkolne podczas zebrań zapełniają obecnie głównie mamy.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam! "Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu." ~ Władysław Tatarkiewicz
Gruszka_na_w... 13:24, 14 lut 2025


Dołączył: 28 gru 2015
Posty: 23755
Mary napisał(a)

Rywalizacja jest motywująca dla tych, którzy mają szansę na dobry wynik. Dla słabszych jest demotywatorem.
Mam takie własne szkolne doświadczenie z muzyki. Do 6 klasy chodziłam do jednej szkoły. Duża część lekcji polegała na wspólnym śpiewaniu siedząc w ławkach czy na ławkach. Totalny luz. Wszystcy lubią śpiewać. Klasa 7, zmiana szkoły. Śpiewanie "kwiatki kupujcie na mym straganie" indywidualnie, ewentualnie w dwie osoby na ocenę. Stres, szczególnie dla chłopców. Zajęcia z muzyki są koszmarem.
Z zajęciami WF jest moim zdaniem dokładnie tak samo. Gdyby tym, którzy nie lubią rywalizacji, dać możliwość wybrania rodzaju ruchu bez rywalizacji i ocen to wiele osób zaczęłoby się ruszać. A przecież to ruch jest głównym celem WFu w szkole.
Piszę to ja, która w klasie sportowej spędziłam 3 lata i paradoksalnie doprowadziło to do problemów w przyszłości, bo koncentrując się na jednym sporcie miałam zaległości w innych i nigdy już nie udało się tego nadrobić.


Mam odmienne zdanie. Uwielbiam serial "Cudowne lata". Należy do moich ulubionych. Niedawno go sobie odtworzyłam. Miejscem akcji są amerykańskie przedmieścia, a czas obejmuje końcówkę lat 60-tych i 70-tych. Sporo odcinków związanych jest ze szkołą, podstawową i średnią.
W systemie amerykańskim bardzo zwraca się uwagę na udział uczniów w różnego typu aktywnościach, nie tylko na zasadzie wyboru, ale i obowiązku. Są zajęcia chóru dla wszystkich, gry na instrumentach w szkolnej orkiestrze, udział w kółku teatralnym, debatach. Sporo prac domowych wymaga samodzielnego przygotowania i prezentacji doświadczeń i badań. Wszystkie te zajęcia wiążą się z koniecznością publicznej prezentacji. Czy dochodziło do wyśmiewania? Krytykowania? Paraliżującej tremy? Czasem tak, ale te dzieciaki działały jak sprężynki. Jeśli coś je odkształcało (przegrana, nieudany występ, kiepskie osiągnięcia), to w krótkim czasie wracały do pionu. Podnosiły się i szły dalej.

Czytałam ostatnio świetny artykuł Dominiki Tworek pt. "Szaliczek". Pada tam wiele ciekawych stwierdzeń popartych wynikami przeprowadzonych badań. Jednym z tych, które zapadło mi w pamięć było to: "Dziecko musi się nauczyć, że rzeczywistość stawia pewien opór. Usilne chronienie dzieci przed każdą sytuacją wywołującą u niego dyskomfort, to potencjalne ryzyko pojawienia się nieodpornych psychicznie dorosłych. Jeśli nie nauczymy się upadać, to nie nauczymy się wstawać, czyli nabierać życiowej sprężystości."
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam! "Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu." ~ Władysław Tatarkiewicz
Gruszka_na_w... 13:34, 14 lut 2025


Dołączył: 28 gru 2015
Posty: 23755
Kolejna fajna dyskusja. Dziękuję za podzielenie się swoimi doświadczeniami.
Uwielbiałam zajęcia sportowe, ale kiepska byłam z gimnastyki. Nie cierpiałam stania na rękach, na głowie, przeskoków przez skrzynię czy kozła. Jakoś sobie wytłumaczyłam, że zajęcia gimnastyczne są ledwie kilka razy w roku, można je przeżyć, a niskie oceny za te ćwiczenia zrekompensują się wysokimi ocenami za ćwiczenia z dyscyplin, które uwielbiam. Chyba najgorzej jest utkwić w roli ofiary, w którą łatwo wpaść, jeśli zbyt długo koncentrujemy się na swojej frustracji.
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam! "Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu." ~ Władysław Tatarkiewicz
AgaBoso 13:38, 14 lut 2025


Dołączył: 30 mar 2023
Posty: 1033
Gruszka_na_wierzbie napisał(a)

Ze swojej pracy zawodowej pamiętam, że dzieciaki uwielbiały udział w konkursach, zawodach, "olimpiadach", czyli rywalizację. One same świetnie wiedziały, że raz się wygrywa, a raz przegrywa. Były czasem łzy związane z przegraną, ale sporo rozmawialiśmy o tym, że wygrywać potrafi każdy, ale poradzenie sobie z porażką to spora sztuka. Po pewnym czasie tych łez już nie było, zamiast nich pojawiały się stwierdzenia, że następnym razem wynik może być zupełnie inny. To raczej rodzice przykładają do rywalizacji zbyt duże znaczenie.


Bardzo duże znaczenie na podejście opiekuna. Pamiętam zawody w 6 klasie podstawowej kiedy wszystkie mecze wspierał nas młodszy nauczyciel (starszy sędziował innym drużynom). Doszłyśmy do finału i starszy nauczyciel stał obok nas. Tak się darł o wszystko, że całe dygotałyśmy. To było straszne.
____________________
Agnieszka Boso Przez Ogródek (lubelskie)
Gruszka_na_w... 14:07, 14 lut 2025


Dołączył: 28 gru 2015
Posty: 23755
AgaBoso napisał(a)


Bardzo duże znaczenie na podejście opiekuna. Pamiętam zawody w 6 klasie podstawowej kiedy wszystkie mecze wspierał nas młodszy nauczyciel (starszy sędziował innym drużynom). Doszłyśmy do finału i starszy nauczyciel stał obok nas. Tak się darł o wszystko, że całe dygotałyśmy. To było straszne.


Aguś, z takimi wrzeszczącymi typami jeszcze nie raz będziesz miała okazję się spotkać. Z tych przykrych spotkań też można wynieść jakąś naukę dla siebie. Ciekawe jest to, czy ten wrzeszczący typ zostawił tylko pamiątkę o dygocie, czy też było to doświadczenie skłaniające do tego, aby przy spotkaniu z kolejnym furiatem zachować się już inaczej i nauczyć się protestować (Proszę na mnie nie wrzeszczeć. Proszę do mnie nie mówić takim tonem. Pana wrzaski powodują, że czuję się niekomfortowo).
____________________
Hania-To tu- to tam-łopatkę mam! "Przyjemność ma się do szczęścia mniej więcej tak, jak drzewo do ogrodu; nie ma ogrodu bez drzew, ale drzewa, nawet w wielkiej ilości, nie stanowią jeszcze ogrodu." ~ Władysław Tatarkiewicz
mrokasia 14:14, 14 lut 2025


Dołączył: 26 lip 2016
Posty: 19405
Tak czytam tę dyskusję i sobie myślę, że w przypadku zajęć z wf sprawa jest bardzo złożona - są dzieci, które są w tym zakresie, powiedzmy, "uzdolnione" i takie, które z różnych przyczyn takie nie są. Bo nie mają dobrej koordynacji ruchowej, są niskie, są otyłe, mają wady wzroku, postawy, nie potrafią przewidywać itd. Te ograniczenia mają charakter fizyczny a niektóre nie są możliwe do wyrównania. I stawianie ocen za wykonanie danego ćwiczenia jest bardzo niesprawiedliwe. Dlaczego np. ja mam dostać 6 za dotknięcie dłońmi do podłogi (kiedy przychodzi mi to bez żadnego problemu i konieczności ćwiczenia) oraz 1 za brak możliwości wykonania pozycji psa z głową do góry? To nie jest ocenianie postępów tylko moich fizycznych możliwości, na które niekoniecznie mam wpływ. To baaaardzo demotywujące. W szkole uwielbiałam biegać na 60m (byłam bardzo dobra) a nie znosiłam grać w gry typu dwa ognie czy siatkówka (noszę od dzieciństwa okulary i zawsze panicznie bałam się dostać piłką w głowę). W sporcie wyczynowym tworzone są kategorie np. wagowe, wiekowe, umiejętnościowe również. W szkole w jednej klasie to samo ćwiczenie wykonują dzieci będące na bardzo różnym poziomie. A oceniane są jedną miarą.

A co do nadmiernego chronienia dzieci przed jakimkolwiek dyskomfortem - jest to niestety coraz bardziej powszechne. Dzieci się hoduje a nie wychowuje. Ostatnio czytałam jakąś dyskusję, w której jedna mamusia z oburzeniem pytała jak ona ma powiedzieć swojemu dziecku, że nie dostanie wymarzonej zabawki (towar się wyprzedał). Przecież będzie takie rozczarowane! Osłupiałam.
____________________
Kasia - Ogrodowe marzenie Mrokasi cz.I ;Ogrodowe marzenie Mrokasi cz.II na zachód od Warszawy
Judith 14:46, 14 lut 2025


Dołączył: 23 lis 2017
Posty: 11976
Haniu, Mam wrażenie, że wciąż odnosisz się do sytuacji pożądanej. Ale jej nie ma w szkole od dziesięcioleci, na co wskazują też opisane tu doświadczenia dziewczyn. Teraz zaś jest najgorzej - porównaniu z tym co kiedyś, a nawet jeszcze 9 lat temu, teraz szkoła to en masse koszmar.
I nie chodzi tu zupełnie o chronienie dzieci przed doświadczaniem całego spektrum emocji, wszak - jak napisałam - interesują się (czynnie) sportem. Chodzi o zachowania patologiczne jak poniżanie i wyśmiewanie oraz napuszczanie na siebie nawzajem „lepszych” i „gorszych”.
I o całą resztę tej patologicznej sytuacji, ale to już napisałam w poprzednim wpisie.
____________________
Judith Z centrum wielkiego miasta na obrzeża małego miasteczka *** Wizytówka
AgaBoso 15:43, 14 lut 2025


Dołączył: 30 mar 2023
Posty: 1033
Gruszka_na_wierzbie napisał(a)


Aguś, z takimi wrzeszczącymi typami jeszcze nie raz będziesz miała okazję się spotkać. Z tych przykrych spotkań też można wynieść jakąś naukę dla siebie. Ciekawe jest to, czy ten wrzeszczący typ zostawił tylko pamiątkę o dygocie, czy też było to doświadczenie skłaniające do tego, aby przy spotkaniu z kolejnym furiatem zachować się już inaczej i nauczyć się protestować (Proszę na mnie nie wrzeszczeć. Proszę do mnie nie mówić takim tonem. Pana wrzaski powodują, że czuję się niekomfortowo).


Tutaj już wchodzą inne aspekty, które wpływają na asertywność dzieci.
I one mają ogromny wpływ z czym dziecko pójdzie dalej. Jako dorosły może nad tym popracxować z wewnętrznym dzieckiem.
____________________
Agnieszka Boso Przez Ogródek (lubelskie)
MartaCho 15:45, 14 lut 2025


Dołączył: 28 sie 2017
Posty: 2573
Bardzo ciekawa dyskusja. Ja mam podobne doświadczenia jak Judith, bo też mam dziecko w liceum. Moja Hania wcześniej przez prawie 8 lat trenowała pływanie, osiągając sukcesy w województwie i nie tylko, a teraz ma wyproszone zwolnienie z wf-u. Gry zespołowe są dla niej zbyt dużym stresem..W wolnym czasie uprawia sport.

Zgadzam się też z Hanią- dorastające teraz pokolenie to już ponoć żadna beta, zeta, tylko pokolenie płatków śniegu- osób bardzo wrażliwych, których bardzo dotyka każde słowo krytyki, każda odmowa, każde niepowodzenie.

Dla przykładu: słyszałyście już o „kropce nienawiści”? Kropka na końcu wiadomości tekstowej świadczy o złości czy nawet agresji nadawcy. Uśmiałam się o tym słuchając, ale znam korpo, w których ponoć zwracają na to uwagę.
____________________
Marta Ogród zacząć czas
Makao 16:42, 14 lut 2025


Dołączył: 13 lut 2023
Posty: 6800
Te tabelki wyników nadal stosują nauczyciele wf. Nie wszyscy ale się zdarzają. Moje dzieci chodzą/chodziły do szkoły gdzie uczniów jest około 1000. To moloch. Jednak nigdy nie słyszałam aby opowiadały o kimś że jest gruby i ledwo się porusza na wf lub tamta czy tamten to słabiak. Rozumiecie.
Ja raczej zauważyłam że te dzieciaki w tej szkole są bardzo tolerancyjne jeśli chodzi o wygląd gruby/ rudy/ okularnik. Kiedyś za moich czasów podstawówki to był chleb powszedni docinki na każdym kroku.
Swój osąd wystawiłam na przykładzie tego że dwójka moich dzieci to jakoś super sportowcami mi są. Tylko jedno dziecko od małego wykazywało zamiłowanie do sportu.
I nigdy nie słyszałam aby skarżyli się że im dokuczają bo słabo biegają lub skaczą w dal. No już skoków w dal to moja córka nie cierpi.
Do 4 klasy włącznie na samą myśl o wf to szlag ją trafiał. Zresztą jak opowiadała co robią na tych zajęciach to się nie dziwiłam.
I tu pojawia się wspominane wcześniej że nauczyciel rzuca piłkę i karze grać albo w dwa ognie albo w piłkę nożną. Odmianą było gdy trzeba było coś zaliczyć to wtedy trochę się poprzygotowywali dla odmiany od gry w piłkę.
I pamiętam że synowie też tak zawsze mieli. Nauczyciel rzucał piłkę i kazał grać w nogę. Co zajęcia. Jeden mój syn lubił ale drugi już nie bardzo.
Obecnie chłopaki są w technikum i to nadal tak jest. Róbta co chceta. Oceny są za aktywność lub strój.

W podstawówce jest jeszcze tylko moja córka. W 5 klasie odkryła swoje powołanie tzn. siatkówkę. Teraz jest w 6 klasie i zapisała się na siatkę do tutejszej szkółki. Jej dwie koleżanki tam poszły to i ona chciała. Uwielbia to.
W szkole na wf teraz jak pani rzuca piłkę i róbta co chceta to grają w siatkę.

Jednak nigdy nie zauważyłam aby ktoś córce do tej pory dokuczał że nie daje sobie rady na wf. Mówię o tym czasie gdy wf był jej zmorą.
Teraz obudził się w niej duch rywalizacji i pracy drużynowej. Chce być dobra i dlatego uprawia dodatkowe zajęcia sportowe co poprawiło jej kondycję. W planach na przyszły rok ma jeszcze taekwondo.Na zaliczeniach z wf też oceny poszły w górę. Na półrocze miała 5 to się za głowę złapała że jak to ja? 5?
Do tej pory zawsze miała 3.

I gdyby w jakiś sposób odczuła wcześniej docinki lub słyszała wyśmiewanie się że jest słaba to wątpię żeby jej się chciało podnosić swoją formę

Dlatego ja raczej przez te wszystkie lata pobytu mojej trójki dzieci w podstawówce odniosłam wrażenie że dzisiejsze dzieci są bardziej tolerancyjne jeśli chodzi o formę fizyczną rówieśników i ich wyglądu.

A nie raz przechodząc obok tej szkoły widziałam dzieci na wf i powiem szczerze że za moich czasów moi rówieśnicy mieli by ubaw na tej lekcji oj mieli by a tu nic. Ani jednego tekstu ani jednego śmiechu ani jednej uwagi. Tak jakby mieli głęboko w d…. jak komu co wyszło
____________________
Ania - Zapraszam do wątku Anna i Ogród - moja droga do ideału + będzie się tworzyć Wizytówka - Anna i Ogród przy S7 między Płońskiem a Ostródą
Korzystanie z portalu ogrodowisko.pl oznacza zgodę na wykorzystywanie plików cookie. Więcej informacji można znaleźć w Polityce plików cookies