Gosiu, w tym roku niesamowicie wszystko poszło do przodu. Siewki i sadzonki w niezłej kondycji. A jesień masz przecudną,bo kolory się mieszają. Ładnie nasadzone
Muszę przyznać, że Twoje początki są dużo lepsze niż moje efekty widać już po kilku latach
Bodziszek korzeniasty robi robotę zadarniająca, lubię go za to. Jeszcze musisz dołożyć kopytnika w cieniste zakątki. Lubię też runiankę, u mnie wolno idzie, a u niektórych szybko zarasta.
Właśnie mam zamiar go na wiosnę podzielić, bo już z 7-8 lat tam rośnie ta kępa.
Basiu trochę mało mam tych przebarwiających się drzew, bo w większości to olchy, a one się nie przebarwiają. Posadziłam trochę kalin i kolorowych pęcherznic dla koloru jesienią. Teraz trzeba czekać aż urosną.
Lidka drzewa szybko rosną, tylko na początku się wydaje że stoją w miejscu. U Sylwii z Rancza głowę już trzeba do góry podnosić, a przecież jakie lotnisko było na początku. A jej okazy nie mają więcej niż 10 lat.
Ja z kolei mam obawy, że zacienią mi wszystko i na wiosnę będę je trochę przycinać od dołu.
Z tego co pamiętam, to u ciebie są takie bardziej formalne nasadzenia, przynajmniej tak na początku to wyglądało. Długo już nie zaglądałam.
To czemu się bronisz przed nimi? Nożyce akumulatorowe czy piła bardzo ułatwiają wiosenne ich wycinanie.
Monia miło mi, dziękuję.
Ula runiankę miałam i jakoś tak stała w miejscu. Jeszcze tego kopytnika spróbuję, ale zawsze miałam ochotę na coś innego, nawet jak był w szkółce.
Ty to chyba jeszcze więcej roślin wyhodowałaś z malutkich sadzonek.
A sadzone bez ładu i składu, ale łąka ma swoje prawa, a najważniejsze że mi to absolutnie nie przeszkadza.
Sylwia siew i robienie dużej ilości sadzonek, to najszybszy sposób. Tylko pilnowanie tych maleństw jest trochę uciążliwe. Ale mam już spore, 3 letnie chyba, sadzonki irysów syberyjskich niebieskich - z siewu. Dla samej frajdy pozyskania w ten sposób roślin, bo chyba prościej by było podzielić kępę na jak najmniejsze fragmenty. Jeszcze lepiej sprawdza się samosiew w łące.
Zuza z roku na rok jest coraz lepiej.
Ania zapisuj. Tar też je polecała. A ja chcę jeszcze dokupić, ale już w przyszłym roku, bo planuję stacjonarnie.
Ten weekend miałam znowu wyjazdowy. A w czwartek i piątek zapowiadają opady u nas, więc nie wiem jak to będzie z działaniem w sobotę. Jak świeci takie słońce, a ja w pracy, to aż mnie skręca żeby coś porobić. Całe lato jakoś tak przeleciało, a zrobione prawie nic. Jeszcze muszę przygotować miejsce na Anabelki, które przywiozę od mamy i dwie czereśnie, bo kupuję w tym roku.
A dobrze by było jeszcze przesadzić wszystkie bodziszki z miejsca tymczasowego przy malinach i kalinę angielską.
Lista nieskończona.