Nie wierzę w idealne społeczeństwa, ani idealne państwa. Nie ma się co oglądać na innych - i tu powinnam wstawić Twoją wypowiedź, zwłaszcza ostatnią składową zdania złożonego
I to tyle w tematach ogólnych, a wracając do ogrodów - mam jeszcze kilka fotek z Rzucewa, do którego maniacko wracamy - i muszę je pokazać, bo co roku zachwyca mnie zestaw hortensji - przeróżnych, bo mają bukietówki, ogrodówki, dębolistne i jeszcze inne (otulone??). Pięknie im się mieszają kolory i faktury. W tym roku doszły jeszcze dalie, które przypominają moje Barony.
Rzucewo piękne, myśli globalne podsumowujące ważne, ale ja w temacie ziemi liściowej, bo znowu zapomnę zapytać
Magda, masz na to osobną komorę kompostownika czy taki ustawiany tymczasowy? Po jakim czasie masz gotowy "produkt"? Podlewasz czymś? (coś mi się kojarzy, że Toszka kiedyś o moczniku pisała)
Myślę o zbieraniu liści chyba już czwarty rok i wciąż tylko myślę. Liści z grabienia mam sporo ale mieszane z igłami, igły nawet w większości i się zastanawiam czy skórka warta wyprawki.
W kwestii klimatu Noel Kingsbury w książce "Planting a new perspective" wydanej w 2013 roku tak pisał, po przetłumaczeniu przez tłumacza google:
"Zmiany klimatu są często błędnie określane jako „globalne ocieplenie”. Dwudziestoletni okres łagodnych zim w północno-zachodniej Europie doprowadził do znacznego zadowolenia z sadzenia gatunków o cieplejszym klimacie w tym okresie: można było niemal poczuć, że niektórzy ogrodnicy rozkoszują się nowym, cieplejszym klimatem i możliwością zbierania własnych oliwek i granatów. W chwili pisania tego tekstu region ten doświadczył mroźnych zim, a eksperci klimatyczni twierdzą teraz, że zmiany klimatyczne mogą prowadzić tutaj do chłodniejszych zim. Ogrody środkowej Anglii są pełne martwych Eucalyptus, Cordyline i Phormium. Jedyną pewnością co do zmian klimatu wydaje się być większa niepewność – perspektywa bardziej ekstremalnych warunków pogodowych. Potrzebujemy odpornych roślin."
Akurat trafiłam na ten fragment z tłumaczeniem. W dalszej części jeszcze było, że zmiany klimatyczne i ekologia są bardzo politycznym tematem, o czym chyba wszyscy wiemy.
Tak więc róbmy swoje.
Niczym nie podlewam, bo nie mam do tego głowy. Moje liście są bardzo tymczasowych rulonach z plastikowej siatki (nie mam pojęcia, skąd wzięła się na działce, być może była kawałkiem ogrodzenia?), stoją bezpośrednio na gruncie. Z wierzchu są tknięte procesem kompostowania, ale jeszcze mają formę liści, pod spodem bliżej im już do ziemi. Ale gdyby to wszystko jakoś przemielić, to można by to uznać za prawie-kompost. Wszystko ma ciemny kolor, jest wilgotne. Liście mają rok i są to same liście, bo igły grabię i odkładam luzem pod sosnami, a liście mają inne pochodzenie. Igły z czasem też się zamieniają w ładną próchnicę, ale zabiera im to więcej czasu.
Reasumując - Magaro, do dzieła!
Moja ciocia kiedyś próbowała, brzydko pachniało, pogniło i tyle. Szkoda worków Lepiej będzie wyglądało, jeśli wbijesz w ziemię kilka palików i otoczysz siatką - będzie dostęp powietrza i wody i znacznie szybciej się to skompostuje.