Zniechęcenie ogrodowe mnie ogarnęło... Nieustająco robię porządki i wciąż większość pracy przede mną... I gdy mówię o porządkach, nie mam na myśli przycinania roślin, ale zbieranie ton liści... Wczoraj zbierałam liście między żywopłotem a ogrodzeniem - na fragmencie długości kilku metrów zebrałam dwa pełne 120-litrowe wory... A to i tak ta lżejsza robota, najgorsze jest zbieranie z rabat... Jesień była krótka, nie czyściłam rabat na bieżąco, dlatego chyba pierwszy raz mamy taką liściową masakrę wiosenną... Warstwa jest tak gruba, ze na jej dnie - pomimo miesiąca bez opadów - jest mokro... Rabat wyczyszczonych z liści i z przyciętymi roślinami mam dosłownie kilka i to tych najmniejszych....
„Moje” liście zostawiam na rabatach. Przykryłam je kompostem. Mikroorganizmy je rozłożą i będzie próchnica. Poza tym to dobrze trzymająca wilgoć ściółka
Z tymi 3 dębami to faktycznie przekichane jeśli chodzi o liście... Bo poza tym to piękne drzewa!
Współczuję. Ale z drugiej strony - wszyscy podlewają a u Ciebie wilgotno... .
Wiem, słabe pocieszenie...