Jadą do mnie róże, które miały przyjść w połowie kwietnia

Zła jestem jak osa, bo wydaje mi się, że prowadzenie kalendarza wysyłek nie jest tak trudne jak planowanie wyprawy na Marsa
Problem numer 1 - nie ma mnie w domu
Problem pokonany - wiele mnie to kosztowało, ale uda mi się jutro po południu przejąć paczkę.
Róże są z gołym korzeniem, rabata - co oczywiste - nie jest gotowa. To problem numer 2.
Mają być jeszcze przymrozki - to problem numer 3, na który absolutnie nie mam wpływu
Dziewczyny, help wołam!
Rozwiązania widzę takie:
1. Jutro po południu róże do wiadra, wiadro do szołerka, a pojutrze sadzić w miejscu docelowym - zerwać darni tyle ile trzeba, dołki wykopać, a rabatę "zrobi się" później z pozycji akrobatki

2. Róże posadzić w foliaku nieogrzewanym, później przesadzić na miejsce docelowe jak je już ogarnę.
3. Róże posadzić we wszystkie dostępne mi pojemniki - z mega bylejaką ziemią. Wstawić do foliaka/zostawić na tarasie blisko ściany? Potem na miejsce docelowe - obstawiam, że 2-3 tygodni mi trzeba biorąc pod uwagę prognozy...
Wszelkie mądre rady mile widziane