No i przyszło mi dojść do własnego podwórka

A tu - kota nie ma

- myszy harcują
Podczytywałam z telefonu co piszecie ciekawego, trochę się pośmiałam, ale mam też kilka refleksji

Mniej lub bardziej mądrych

Postaram się tematycznie i chronologicznie
W temacie kotów:
Od covida mam problem z węchem ale podobno kocurowe siki są faktycznie straszliwe w odbiorze.
Wg mojej wiedzy koty znaczą teren moczem, bo... znaczą. Chcą zaznaczyć swoją obecność w celu odstraszenia wroga/konkurencji. Inaczej zachowuje się kot domowy, a inaczej dziki. Domowy z reguły nie ma konkurencji i tylu stresów z tym związanych
Na dziko znaczą teren także kotki. Nawet te wysterylizowane ale wolnobytujące. Nie raz przyuważyłam nawet naszą Sfochowaną w pozycji "do znaczenia" - ogon w ruchu spiralnym i "sik" z tyłka... Pozostałe kotki wysterylizowane też przyuważyłam w tym samym rytuale... Zaczęłam przy okazji rozumieć czemu pewne rośliny mi padają
Kot wykastrowany czy kotka wysterylizowana, jako jednostki terenowe, dalej mają potrzebę oznaczania swoich rewirów. Czy ich mocz po sterylizacji/kastracji jest mniej śmierdzący - tego nie wiem.
Pamiętam natomiast rozmowę z jedną z moich sąsiadek, która bardzo się zaangażowała w pomoc kotom wolnobytującym w terenach zabudowanych. Pytałam ją czemu się łapie kotki do sterylizacji a nie kocury do kastracji (bardzo niesprawiedliwe mi się to wówczas wydawało

) Wytłumaczyła mi wtedy, że kocur pozbawiony jajec spada na dno w kocim stadzie walczącym o przetrwanie. Kotka wysterylizowana staje się kotką wysterylizowaną, która kociąt skazanych na głód i walkę o przetrwanie nie namnoży.
To było lat temu z 10. Nie wiem, może się zmieniły zasady?
Patent Basi z olejkami cytrusowymi na pewno wypróbuję