Dziewczyny Kochane
Zbiorczo, wszystkim razem i Każdej z osobna, bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za wszystkie słowa otuchy.
Były mi mega potrzebne, no i nie ukrywam, że na nie liczyłam. Bo wiem, że ogrodnik ogrodnika zrozumie jak nikt inny.
Zakładamy ogrody, chcemy żeby było ładniej na świecie, sadzimy te roślinki, dbamy o nie, ładujemy w te ogrody masę czasu, energii, pieniędzy, a potem puff...
Straty u nas są duże, ale muszę/musimy je przeboleć. Uwielbiałam i uwielbiam swoje sosny, ale to nie są drzewa odporne na przyrodę, muszę się z tym pogodzić i tyle. Tym bardziej, że to co się u nas teraz wydarzyło, to i tak nie jest dramat porównywalny do powodzi czy zalań ogrodu jakie np. Sylwia przechodziła. No ale przykrość i smutek jest
Jeszcze niestety nie wiemy w jakim stanie jest dach, bo przez zalegający śnieg ciężko coś zobaczyć... Ale póki co nic nie cieknie, więc mam nadzieję, że nie jest uszkodzony.
Obecnie u nas plus 3 stopnie, śnieg topnieje. Jeżeli w ciągu kilku dni nie będzie przymrozków jest szansa, że żadne nowe gałęzie nie polecą.
Czekamy aż wszystko stopnieje, żeby zabrać się za porządki i realną ocenę strat. Póki co nie było szans bo to co poleciało przymarzło.
Staram się wykrzesać z samej siebie maksimum optymizmu, hehe
Do Was zaglądam, jestem raczej na bieżąco, wena do pisania mi pewnie wróci