To byly najfajniejsze swieta od wielu lat, zmylam sie z gosciny i wrocilam do domu wczesniej. Moglam pourzędowac w ogrodzie w sobote i wczoraj.
Moj dereń China Girl jednak żyje, odchorowal ubiegly sezon, gdzie zostal tak zle potraktowany, teraz juz tylko lepiej. Byc moze ten drugi Beni Fuji tez da sie odbudowac widze ze 3 galazki ma żywe wiec dalam mu papu, posadzilam w szpitalu i licze, ze sie dzwignie. Byloby mi zal, bo to miniaturka i przepieknie obficie kwitnie.
Wczoraj posadzilam 5 magnolek, kaliny wielkogłowkowe, paprocie i porobilam kilka tetrisow. W sobote wytyczylismy ostateczne rabaty, załozone zostały obrzeża i mam co robic. Tylko materialu brakuje

W sumie to czekam na zamowienia paru bylin i zdecydowalam sie po raz ostatni sprobowac z rododendronami. Zakupilam niewielkie i niedrogie sadzonki na probe. Jak beda rosły to ok. a jak nie podolaja to żal mniejszy przy stracie.
W ogrodzie kwitnie Prunus Okame, wiśnia Kojou, brunnery, miodunki, ułudka, sasanki, fioleczki wonne i zaczyna magnolia Leonard Messel. Stracilam 3 brunnery zielonolistne, kilka dwonkow, rodgersje, parzydla

I nie wyszly tarczownice i kirengeszomy, po cichu licze, ze one jednak sa troche pozniejsze jak moje hosty, dopiero gdzieniegdzie kly sie pokazuja. Za to zaskoczenie bo hakony aurea juz wyszly.
Słabo przetrwaly mi hortensje serraty, z 6 szt. jedynie 3 maja zielone listki, jedna puscila od korzenia wiec jest szansa. Ten sam problem z hortkami Bubble gum i Marshmallow. Wiecej ich nie kupuje, nie daja u mnie rady. We wszystkich judaszowcach a mam ich az 8 za chwile beda kwiatuszki o ile nie przyjdzie gwaltowny przymrozek. Rownie ladnie przetrwaly klony palmowe, wszystkie juz maja male listeczki ale najwieksze ma chyba Little Princess, to najwczesniejszy z moich klonikow.